środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 15

Kat P.O.V

Jak wróciłam, od Justina od razu rzuciłam się na łóżko i rozryczałam się jak małe dziecko. Po prostu rozryczałam, mocząc tym samym sobie koszulkę.

Godzina na zegarku wskazywałam pierwszą w nocy. Dlaczego nie śpię? To proste nie mogę. Nie mogę przestać myśleć. Myśleć o wszystkim. Zastanawiam się jak by było gdybym się nie urodziła ? Czy Cari by żyła? Czy rodzice zostali w Anglii? A może Jus znalazł by sobie porządną dziewczynę? Moje użalanie przerwało pukanie w szybę.
- Hej, musimy porozmawiać. Pewnie mnie nie znasz, jestem bratem Justina - chłopak powiedział przez uchylone okno. Mam go wpuścić? Przecież ja go nawet nie znam. A jak coś mi zrobi? I tak jest mi to obojętne. Wstałam z łóżka i wpuściłam go do środka.
- Jestem, Jason - przedstawił się, wyciągnął w moim kierunku dłoń, która uścisnęłam.
- Kat, więc o czym musimy porozmawiać prawie o drugiej w nocy ?
- Byłaś dzisiaj u nas, porozmawiać z moim bratem. Słyszałem tą rozmowę, a właściwie kłótnie. Posłuchaj, Justin naprawdę nic nie zrobił twojej siostrze. Kiedy wrócił do domu od razu poszedł do siebie spać.
- To kto w takim razie to zrobił? - zapytałam zaciekawiona.
- Lola, ona upiła twoją siostrę, a gdy Cari była bardzo śpiąca zaprowadziła ją do sypialni Jusa.
- Moment, moment. Dlaczego niby miałabym wierzyć tobie? Nie obraź się ale ty jesteś bratem Justina, a wiesz że on mnie strasznie okłamał?
- Tak wiem, jak myślisz kto go pociesza? To ja widzę jak każdego dnia cierpi z twojego powodu. Nie mówię że sobie nie zasłużył. A co do tego wierzenia, to komu uwierzysz? Mi czy twojej kuzynce, która jest dwulicowa?
- Masz mnie, uwierzę tobie, chcę wierzyć, ale to nie jest takie proste.
- Dobrze, dam ci czas. Prześpij się z tym, zastanów na spokojnie. Tylko pamiętaj, ja wiem, że po mimo tego jak go nienawidzisz to i tak o nim ciągle myślisz, i nie potrafisz inaczej - wyszedł przez otwarte okno które zaraz potem zamknęłam. Teraz to już na pewno nie pójdę spać. Wyszłam z  mojego pokoju, szarpnęłam za klamkę drzwi na przeciwko, przekroczyłam próg pomieszczenia. Chodziłam po nim i nie umiałam się opanować. Moje myśli biły się ze sobą.
- Cari, powiedz mi co ja mam zrobić? - wyjrzałam przez okno, zapytałam w duchu licząc że da mi jakiś znak.
- Nadal nie pojmuję dlaczego ty, czy to co mówił brat Justina to prawda? Błagam...cię..daj...mi...jakiś...znak... -  załkałam.

To dzisiaj, dzisiaj jest pogrzeb mojej siostry. Tu miało być lepiej, a jest gorzej niż było. Gdyby nie ja, nie przeprowadzalibyśmy się. Co jest ze mną nie tak? Czy robi innym krzywdę? Jestem wredna? Sama nie wiem dlaczego tak jest. Stanęłam przed lustrem, przyglądałam się sobie. Byłam ubrana w czarną sukienkę, czarne rajstopy, czarne buty, czarny płaszczyk kończył mój ubiór. Jednym słowem jest w żałobie. Nie rozmawiałam z rodzicami odkąd...to... się stało. Wypuściłam powietrze ze świstem, nie wiedząc że w ogóle jest wstrzymywałam. Zeszłam na dolne piętro i w grobowej ciszy udałam się z moimi rodzicielami do auta. W grobowej, dowcip mi się udał.

Ksiądz prowadził całą ceremonię, ale ja nawet go nie słuchałam. Cały czas rozmyślałam nad słowami Jasona.
Widziałam Bieberów, siedzieli w czwartym rzędzie od końca ale go nie widziałam. Właśnie do tarliśmy do momentu w którym trzeba było zakopać w ziemi trumnę. Jak to okropnie brzmi, trumnę. Nie mogłam patrzeć na całe chowanie mojej siostry, na ludzi dławiącymi się swoimi łzami, na te twarze z wymalowanym współczuciem. Przeprosiłam mamę i wymknęłam się na sam koniec.
- Jesteś bez czelny, jak możesz jeszcze tu przychodzić? - powiedziałam dość głośnym szeptem.
- Kat, ja nic nie zrobiłem. Uwierz mi... -  Po jego słowach " Uwierz mi..." przypomniały mi się słowa jego brata. Spojrzałam na Lolę, była przygnębiona. Czy ona.. ona płacze? Jest bardzo przejęta, jak mogła by zrobić coś takiego o co osadzał ją chłopak młodszy ode mnie?
- Nie poniżaj się...



*********************************************************************************
Uhuhuhu Justin sobie trooooszczkę nagrabił. Co sądzicie?
Jestem ciekawa jakie jest wasze zdanie na ten temat ?
Dziś taki króciutki :( troszeczkę nie zadowala mnie fakt że jest bardzo mało wyświetleń poprzedniego rozdziału :'(
No ale nic nie poradzę. Sama.
*
Podoba wam się taka drama?

Buziaki Ania :*
Komentuj to motywuje.

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 14

Kat P.O.V

Po środku sufitu zamontowany jest żyrandol, a z niego zwisała gruba, poszarpana lina. Nie mogę tego powiedzieć... Nie potrafię. Ona... ona się powiesiła. Podeszłam do wiszącej osoby. Wyciągnęłam do niej moją trzęsącą dłoń, dotknęłam jej zimnego policzka. Zimnego.
- Mamo! Mamo!! - głośno zawyłam.
- Co się sta.... Boże! Cari! Cari, nie!! Dlaczego?! Dlaczego!?! - Mama opadła na kolana i przytuliła do siebie bezwładnie wiszące nad podłogą nogi jej młodszej córki. Mój płacz mieszał się z szlochem mojej matki. Reakcja ojca była podobna do mojej rodzicielki kiedy wpadł do pomieszczenia. To była nasza wspólna tragedia. Ona mnie wyprzedziła. To ona miałam mnie znaleźć martwą po pocięciu się. Ona, a nie ja! Gdybym to teraz zrobiła rodzicą, była bym wyrodną córką. Cała nasza trójka płakała na podłodze nad zmarłą.
Patrzyłam przez okno jak zakład pogrzebowy zabiera ciało do kostnicy. Kurwa. Nie mam już siostry. Weszłam do swojego pokoju, dopiero teraz zauważyłam na biurku kopertę z moim imieniem.

" Kochana siostro... albo nie. Hej, wiem że teraz płaczesz i jesteś na mnie zła, ale uwirz tak będzie dla mnie lepiej. Pewnie głowisz się dlaczego. Dlaczego? Pamiętasz jak powiedziałam ci, że idę do koleżanki? Poszłam w tedy na imprezę do Jasmin. Trochę sobie popiłam...upiłam się. Następnego ranka obudziłam się obok śpiącego Justina. Rozumiesz? Wykorzystał mnie... Myślałam nad tym co zrobić i wtedy wpadłam na ten pomysł. Nie mogłabym patrzeć mu w oczy i tobie. Wiem że pomimo tego co ci zrobił ty nadal coś do niego czujesz. Rodzicom napisałam coś innego, nie mogą znać prawdy. Proszę nie mów im prawdy. To moja jedyna prośba. Kocham cię i będę cię kochać nawet tam na górze. Choć pewnie pójdę do piekła...  
                                                                                                                                   Kocham cię xx " 

- Ja też cię kocham - szepnęłam. 

Leżałam na łóżku z toną chusteczek. Moje wszystkie problemy wywodzą się od Justina. Miałam już mu dać szanse, ale teraz nie potrafiłabym. Ja nie wiem co mam robić, najpierw przygody w Anglii, później Justin, a na końcu śmierć Cari. Życie nie jest moją przyjaciółką. 

Stałam pod drzwiami do domu Bieberów. Wahałam się czy aby na pewno chcę to zrobić. Zadzwoniłam dzwonkiem.
- Och, witaj Katherino - uśmiechnęła się do mnie matka Justina. 
- Dzień dobry, jest może Justin?
 - Jest u siebie - kobieta przepuściła mnie w przejściu.
Wdrapałam się pod schodach na górne piętro. Stanęłam przed drewnem i ostatni raz zawahałam się. Czy dam radę spojrzeć mu w oczy? Delikatnie zapukałam i pociągnęłam w dół klamkę. 
- Kat?
- Justin, musimy pogadać.
- Jeśli chodzi o...
- Nie - przerwałam mu. - Chodzi o coś innego, fajnie było pocieszać się młodszymi? Naprawdę, tak nisko upadłeś żeby wykorzystać niewinną dziewczynę? Nie wiem chciałeś się zemścić? Chciałeś jeszcze bardziej pożartować ze mnie, dlatego wybrałeś moją siostrę?
- Nie wiem o co ci chodzi? - Widziałam nie zrozumienie w jego tęczówkach.
- Nie udawaj! Jak możesz nie wiedzieć co robiłeś ostatniej nocy? Czy ty musisz ze wszystkiego i ze wszystkich się nabijać?
- Nie wiem o co ci chodzi. Przychodzisz, krzyczysz na mnie, a nawet kurwa nie raczysz mi powiedzieć co takiego zrobiłem!
- Jesteś bezczelny! I ty jeszcze pytasz się mnie co zrobiłeś? - Posłał mi tylko pytające spojrzenie. Muszę mu chyba wytłumaczyć bo ta rozmowa nie doprowadzi do niczego.
- Moja... moja siostra nie żyje... Popełniła samobójstwo...przez...przez...ciebie.
- Jak to prze zemnie, co zrobiłem? - Dlaczego jest takim idiotą? Dałam mu list Cari do mnie. 
- Przeczytaj - nakazałam.

Justin P.O.V

Czytając tekst nic z niego nie rozumiałem. Jak przyszedłem do domu to od razu poszedłem spać. Ktoś musiał mnie wrobić, ale na pewno nie Cari, to nie w jej stylu.
- Kat, ja jej nic nie zrobiłem. Jak wróciłem od ciebie prosto poszedłem spać, a rano obudziłem się sam. Ktoś mnie wkręcił.
- Taaaa, jasne - prychnęła dziewczyna. - Ty nawet ie wiesz jak to jest. Najpierw tak dużo wydarzyło się w Anglii, później ty, a na końcu śmierć Cari... z twojego powodu. Miałam już dać ci drugą szanse. 
- Zakładam że nie chcesz bym ci współczuł.
- Nie, nie chcę ale chcę żebyś wiedział że się cięłam. Cięłam z twojego powodu... - To był cios prosto w moje serce.
- Zanim wyjdę, nie chcę cię znać. Zniknij z mojego życia. - i wyszła. To życie mnie wkurwia.


*********************************************************************************
Wielka drama.
O to rozwiązanie pytania z poprzedniego rozdziału.
Ktoś się spodziewał?
Jesteśmy co raz bliżej końca :(
Mam do was pytanko, macie wattpada?
Następne ff chcę pisać tylko na wattpadzie :)
Czy Kat da się przekonać Justinowi?
Czy Kat pozna prawdę?
Czy wszystko jest już skończone między nimi?
*Nie było rozdziału tak długo z powodów technicznych. Rozdziały piszę na telefonie, kiedy byłam na zielonej to pisałam sobie rozdział w wersjach roboczych, nie miałam netu co oznacza że rozdział zapisał mi się tylko w telefonie. Kiedy wróciłam to telefon mi się zepsuł z rozdziałem w środku. Zmieniałam telefon i już jest wszystko okej. Przepraszam was bardzo.*
Kolejny już w środę.

Buziaki Ania :*
Komentuj to motywuje.


sobota, 16 maja 2015

Rozdział 13

Kat P.O.V

Dlaczego życia nie można sobie narysować ? Cóż było by to za łatwe, prawda? Przecież nie może być spokojnie, no nie ? Czasem myślę że skoro życie jest trudne to po co żyć cierpiąc? Wystarczy tylko otworzyć okno i z niego zeskoczyć. Ale to nie los nam utrudnia,  tylko ludzie będący w naszym otoczeniu. A co by było gdy bym cały czas trzymała się sama? Gdy bym nie znalazła przyjaciółki? Gdy bym nie pisała na blogu? Odpowiedź jest prosta. Była bym wrakiem człowieka który tonie we swoich myślach... Zaraz czy ja właśnie to robię? Tak, to właśnie robię i chyba nie zamierzam tego skończyć. Dlaczego tego nie skończę? Sama nie wiem. Wiesz i to dobrze. Nie chcesz myśleć o Justinie, więc zaprzątasz sobie głowę innymi myślami. Ochhhh ty zawsze nie wiesz kiedy się odezwać!
- Kat? - Moje przemyślenia przerwał głos mojej siostrzyczki. 
- Tu jestem !
- Wychodzę do przyjaciółki, rodziców nie ma. Zostajesz sama, okej?
- Tak, baw się dobrze - mruknęłam.
- Jeśli chcesz mogę zostać z tobą ?
- Nie, nie... Nie chcę cię zanudzać moim użalaniem się nad sobą.
- Na pewno?
- Tak! Idź już tam póki się nie rozmyślę - posłałam siostrze uśmiech, co też odwzajemniła.
- Cześć - powiedziała Cari i zniknęła za drzwiami.
- Cześć, cześć...
Przeniosłam się z mojego pokoju do salonu i zasiadłam na mięciutkiej kanapie. Skakałam po kanałach telewizyjnych, zatrzymałam na jakimś nudnym filmie. Siedziałam wgapiona w ekran urządzenia. Usłyszałam wybawienie aka dzwonek do drzwi. W tym momencie nie zastanawiałam się kto przyszedł, tylko dziękowałam za to że nie musiałam siedzieć sama przed telewizorem. Pociągnęłam klamkę w dół, kiedy zorientowałam się jaka osoba stoi na przeciwko mnie z impetem próbowałam zamknąć drzwi, chłopak zablokował je nogą :
- Musimy pogadać - powiedział zachrypniętym głosem.
- Ja nic nie muszę, a ty możesz sobie już iść.
- Nie, mamy jedną sprawę do obgadania.
- Ale tylko jedną - warknęłam i przepuściłam go w przejściu. Wszedł do środka i usiadł na sofie. Bezczelny.
- Więc...? - zaczęłam.
- Dlaczego mnie unikasz? A jeśli już coś powiem to od razu wybiegasz z płaczem? - zapytał cicho. - Ale powiedz prawdę.
Nie wytrzymałam. Sam kłamie, a mi karze mówić prawdę. Dupek.
- Mam ci powiedzieć prawdę? Tak? - Kiwnął potwierdzająco głową.
- Dobrze! Wiem już wszystko! Rozumiesz! Wszystko! Nie ma żadnej małej kawalerki jest za to ogromna willa! Nie jesteś biedny i współczujący, jesteś obrzydliwie bogaty i dwulicowy! Każdą nazywasz Księżniczką?! Chciałeś się pośmiać? To miał być żart? Tak? Śmiesznie było? Bo ja nie miałam powodu do śmiechu! - widziałam żal i rozczarowanie w jego oczach. - Ufałam ci. Wierzyłam że jesteś inny. Po co ci to było? - powiedziałam to wręcz nie usłyszalnym szeptem, wiedziałam że mnie usłyszał :
- Ja... nie wiem co myślałem. Byłaś inna od reszty dziewczyn... - Ale dlaczego nie zakończyłeś tego? - zapytałam czując słone łzy na policzkach. - Wiedziałem że prawda cię zaboli... ale po prostu... nie umiałem. - Czyli po prostu wolałeś żebym ja odebrała to dwa razy mocniej? Wyjdź. - Kat... - Nie! Powiedziałam wyjdź!
Kierował się do drzwi a ja zaraz za nim. Otworzył drzwi, od wrócił się w moją stronę :
- Ale żadnej nie nazywałem Księżniczką - szepnął to i zostawił mnie samą. Trzasnęłam drewnem, osunęłam się po nim nie mogąc złapać powietrza przez szloch.

Justin P.O.V

Dlaczego? Dlaczego to się tak potoczyło? Dlaczego ciągnąłem naszą znajomość po mimo że wiedziałem jaki będą tego skutki? Na te pytania nawet ja nie znałem odpowiedzi. Nie mogłem patrzeć Kat w oczy. Widziałem w nich tylko smutek, zdradę, przygnębienie i strach. Strach przed tym co będzie dalej. Ja też się bałem. Bałem się że ją stracę na zawsze. Trzeba było myśleć o tym wcześniej, Geniuszu. Świetne wyczucie czasu. Dochodząc do mojego domu usłyszałem głośną muzykę, podchodząc bliżej była bardziej wyrazista, a wokół willi było można zauważyć mnóstwo samochodów. Co jeszcze mnie dzisiaj zaskoczy? Otworzyłem co ja gadam, popchnąłem drzwi. W środku było co najmniej trzy/czwarte szkoły. Impreza. No tak, rodziców nie ma, brat wyszedł na chwilę to smarkacze tak się bawią. Ciekawe które z nich było takie odważne Jasmin czy Jaxon? W tłumie nastolatków, co mnie zdziwiło że nie tylko młodszych ode mnie, dostrzegłem moją siostrzyczkę. Tak... wyczuj ten sarkazm.
- Do jasnej cholery kogo to był pomysł?! - próbowałem przekrzyczeć muzykę.
- Nie przesadzaj, zabaw się!
- Słuchaj, nie mam ochoty na wasze imprezki. Idę do siebie - nie zwracając na nic uwagi poszedłem na górne piętro budowli. Otworzyłem pokój, o dziwo nie było w nim ludzi. Miałem szczęście że pomieszczenie jest dźwiękoszczelne przez co nie było słychać przyczyn głupich pomysłów mojego młodszego rodzeństwa. Nie miałem na nic siły. Justin Bieber nie ma siły na imprezę?  Coś jest nie tak? Oczywiście że jet coś nie tak! I nawet nie 'coś'. Szatynka o pięknych i niespotykanych oczach zawładnęła moim umysłem. To przez nią brakuje mi powietrza i wszystkich innych ludzkich narkotyków. Odchyliłem kawałek kołdry i wskoczyłem pod nią. Okryłem się szczelnie z bólem w ciele odpłynąłem do krainy snów. A raczej koszmarów...

Kat P.O.V

Poranek był bardzo słoneczny, spojrzałam na zegarek. Och...  dziesiąta czterdzieści? Trochę sobie pospałam. To dziwne ale przez to co się stało z Justinem poprawiło moje relację z Cari. To jest najlepsza rzecz w ostatnim okresie czasowym. Cieszę się, że wreszcie jesteśmy sobie bliskie, mówimy sobie już o wszystkim, teraz dopiero stu procentowo jestem szczęśliwa że mam siostrę, nawet tą młodszą. Czasem  sobie jeszcze dogryzamy ale kto tego nie robi z rodzeństwem, co? - Nareszcie w mojej głowie myślałam o czymś innym niż o Bieberze. Ale nie na długo.. Frustrowało mnie jego zachowanie. Mógł by sobie już odpuścić. Czy on nie rozumie, że widywanie go sprawia mi dużo bólu? Czemu to jest takie trudne? To nie jest trudne, to jest życie... Życie, życie, życie, a jeśli ja nie chcę już żyć? 
Wyskoczyłam szybko z pod kołderki, pościeliłam łóżko zauważając że brakuje mi jednego zdjęcia z ramką które stało na nocnym stoliczku. Zdziwiona zapukałam do drzwi mojej młodszej siostry, nacisnęłam klamkę a to co zastałam po drugiej stronie drzwi sprawiło, że straciłam mentalnie grunt pod nogami. Nie. To nie może być prawda. Nie! NIE! NIE!!!! Wpatrywałam się w moją malutką, bezbronną, słodką, kochaną, siostrzyczkę z łzami w oczach, na policzkach, na brodzie, na bluzce. Moja ciecz była wszędzie. Ten widok był gorszy niż to co zrobi mi Jus. Dlaczego ty wszystko porównujesz do tego? - Nie teraz...
- Dlaczego mi to zrobiłaś!? - krzyknęłam. - Dlaczego?! Czemu teraz?! Nienawidzę cię!! Słyszysz?! Nienawidzę cię - ostatnie dwa słowa wypowiedziałam szeptem klęcząc z bezsilności na podłodze.
- Słyszysz?! - Na to pytanie akurat znałam odpowiedź i ono brzmi ' nie' bo ona nie żyje...

*********************************************************************************
Przepraszam, przepraszam, przepraszam!! Jestem cholernie zła na siebie że napisałam tak krótki rozdział. :'( 
Niestety znowu wyjeżdżam tym razem na krótko... Nowy rozdział w weekend. Pisałam z niektórymi osobami na TT i obiecałam im nowy rozdział jeszcze w tym tygodniu, a ja obietnic staram się dotrzymywać więc o to i jest. Chciałam wam jeszcze ogromie podziękować, przez dziewczyny z twittera popłakałam się ze szczęścia. Dziękuję, jesteście kochane. Wy wszyscy jesteście kochani...

Jak rozdział?
Co jest z Cari?
Czy impreza w domu Bieberów ma jakieś znaczenie ?

Buziaki Ania :*
Komentuj to motywuje.

wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 12

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM !

Kat P.O.V

Siedziałam roztrzęsiona na łóżku. On mnie okłamał. Mówił że mieszka na drugim końcu kraju, w małej kawalerce z mamą, nie jest popularny. Właśnie wiedział że tacy ludzie mnie skrzywdzili, a i on zrobił to samo. Nie wierze. Nie tak wyobrażałam sobie nasze spotkanie, miałam być szczęśliwa. Jak on mógł mi to zrobić? - moje użalenie przerwało delikatne pukanie do mojego pokoju.
- Proszę - szepnęłam nie słyszalnie, ale drzwi i tak się otworzyły.
- Kat, co się stało? Odkąd wróciłaś dwie godziny temu ciągle płaczesz - zapytała Cari.
- Jus... Justin...to...mój Justin... - wybuchłam wielkim szlochem.
- Co ? Skąd wiesz ?
- Byłam u niego... zostawił przy mnie telefon i poszedł do innego pokoju... napisałam do "mojego" Justin dwa SMS'y, a w tym samym czasie a jego komórka wydobyła z siebie dźwięk... wzięłam ją i tam... tam... były te SMS'y - zakryłam sobie dłonią usta.
- Kat, tak mi przykro. Gdybym wiedziała na pewno bym się z nim całowała. Nie wiem co mam ci powiedzieć, nigdy nie byłam w takiej sytuacji - westchnęła siostra.
- Możesz pożyczyć mi jakieś twoje koszulki i spodnie oraz bluzę?
- Tak, ale nie rozumiem.
- Oddam ci moją nową sukienkę i szpilki ale nie pytaj się po co, okej? - Potwierdzająco kiwnęła głową.
Zostawiła mnie samą, napisałam do Caluma że nasz układ już jest zakończony, oczywiście podziękowałam mu. Musiałam napisać teraz coś bardzo trudnego.

Do Justina <3
Zapomnij o mnie.
Nie pisz.
Nie dzwoń.
Usuń mój numer.
Zostaw mnie w spokoju.


Postanowiłam nic nie mówić temu "prawdziwemu" Justinowi. Tak chyba będzie lepiej. "Fałszywy" Justin jeszcze do mnie dzwonił i pisał, ale nie będę tego czytać, odpierać, odpisywać. Usunęłam jego numer i ze łzami w oczach zasnęłam.

Obudziłam się. Nie, ja chcę zostać tu i nie pokazywać się nikomu. Chcę zniknąć.
 Dzisiaj nie zamieniłam się w jakąś mimozę tylko w szarą myszkę. Na śniadaniu nikt się do mnie nie odzywał. Nawet tak jest lepiej. 
Powiedziałam Lili że sama pójdę do szkoły, nie będzie pytać co się stało, a ja się nie rozbeczę.

Weszłam do budynku szkolnego, nikt oprócz moich znajomych nie powiedział mi "cześć". Naprawdę nie rozumiem tego, jeśli wyglądasz super każdy chce się do ciebie zbliżyć, jesteś normalna i ludzie trzymają cię na dystans. Przekroczyłam próg klasy i od razu w oczy wpadło mi spojrzenie którego najbardziej chciałam uniknąć, a może ty pragniesz tego spojrzenia? - Nie...
Zajęłam moje miejsce. Na mój stolik została rzucona zgnieciona karteczka.
'Chłopak dał kosza że tak się ubrałaś?'
Spojrzałam na Justina, pościł mi oczko w których było widać tęsknotę i smutek,  myślałam że zraz się popłacze.
Daj sobie spokój. Nie bądź taki zakłamany. A ciebie dziewczyna nie zostawiła, że masz takie oczy? 
Kiedy czytał tą odpowiedź uśmiech od razu zniknął z jego twarzy, a oczy zaczynały robić się szkliste. Ja tego nie wytrzymam. Szybko wybiegłam z klasy biorąc torbę i wzbudzając tym wielkie zainteresowanie. Pobiegłam do łazienki i zamknęłam się  w jednej z kabin. Płakałam, ale już nawet sama nie wiem dlaczego. Czy dlatego że widziałam cierpienie Justina spowodowane moją osobą? Czy to że mnie skrzywdził? A może to i to? Nienawidzę swojego życia.
- Kat, tu jesteś - powiedziała moja przyjaciółka siadając pod drzwiami od drugiej strony.
- Muszę ci coś powiedzieć...
- Mów słoneczko ale już nie płacz.
- Upewnij się że niema tu nikogo.
- Jest czysto, mów...
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o chłopaku z Internetu?
- Tak, co z nim ?
- To Justin... Justin Bieber. - Wybuchłam płaczem. Otworzyłam drzwi, przytuliłam od tyłu Li która płakała razem ze mną.
- To musi być dla ciebie koszmarne.
- Ta sytuacja jest najgorszą w moim życiu...

Wróciłam do domu i od razu usiadałam do laptopa.

*********************************************************************************
Mam dla was dość smutną wiadomość, mianowicie zawieszam bloga. Jak na razie myślę że na zawsze, przez niego zadziały się rzeczy których nie chciał by nikt. Dlatego też taka jest moja decyzja. Kocham was i na pewno nigdy nie zapomnę, zwłaszcza jedynej osoby przez którą tak cierpię... Cześć.
*********************************************************************************

Jestem cała w rozsypce. Nie wiem co mam robić. Dlaczego to jest takie trudne? Ja nie mogę patrzeć na Justina i nie płakać, dlaczego tak jest?

Od 745346896
Co ja takiego zrobiłem? 
Dlaczego zawieszasz blog?


To Justin. Nie, nie mogę odpisać.

Od 745346896
Odpowiedz mi na jedno pytanie. 
Dlaczego odwróciłaś się ode mnie?


Do 745346896
Justin, ja znam całą prawdę.

Boże, co ja zrobiłam. Czemu?

Justin P.O.V

Jak to zna całą prawdę? Od kogo się dowiedziała? Kłamstwo ma krótkie nogi... Zawaliłem na całej linii. Już nawet nie ma poco przepraszać to niczego nie zmieni. To była jedyna dziewczyna na której mi tak bardzo zależało. Gdy by ci naprawdę zależało nie okłamywał byś jej... Robiłem to dla jej dobra. Wiedziałem że jak dowie się wszystkiego nie będzie chciałam mnie znać. Brawo.

- Siema, Liver! - krzyknąłem do dziewczyny stojąc na szkolnym korytarzu.
- Daj mi spokój.
- Hej,  wstałaś lewą nogą?
- Odczep się ode mnie! - wrzasnęła na mnie. Odeszła trochę, przyciągnąłem ją za rękę do siebie.
- O co chodzi? - zapytałem.
- Po prostu okazałeś się dwulicowym dupkiem - splunęła mi w twarz. Wyrwała się z mojego uścisku kiedy ja analizowałem to co powiedziała. Dwulicowy dupek. Całą prawdę. Dwulicowy dupek. Całą prawdę... Kat ma na imię Katherina, a Katherina to pełne imię od zdrobnienia Kat. Moja Kat ona nigdy nie była twoja jest Katheriną, a ta Kat też jest Katheriną. Mają tyle samo lat, obie mieszkają w tym samym mieście. Justin, tu chyba nie myślisz że... Tak! Tak właśnie myślę!

*********************************************************************************
Siemanko wszystkim, jak tam majówka bo mi minęła bardzo leniwie :)


Jak wam podoba się rozdział?
Co wymyślił Justin? 
Czy Kat powie mu wreszcie prawdę?


Mam ważne wieści.
Drobnymi kroczkami zbliżamy się do końca, ale drobnymi.  Z tego powodu mam do was jedno pytanko. Mam już pomysł i kilka napisanych rozdziałów nowego opowiadania, czy po zakończeniu tego chcieli byście zacząć czytać nowe? Proszę odpowiedzcie w komentarzach to dla mnie bardzo ważne.


Buziaki Ania :*
Komentuj to motywuję. 


wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 11

Bardzo ważna notka pod rozdziałem!

Kat P.O.V

Dzisiaj Bieber zobaczy mojego 'chłopaka'! Chcę zobaczyć jego minę! Calum nie ma nic przeciwko żeby być ze mną 'w zwązku',  ja chcę zemścić się na Justinie ,a on na swojej byłej. Wszystko składa się jak układanka.

Do Justin <3
Przecież ci piszę że babka od geografii mnie wkurza.


Od Justin <3
Myślałem że Księżniczki kochają wszystkich ludzi :D


Do Justin <3
Awwww... słodzisz, misiek :


Od Justin <3
Dobra, leć już do szkoły bo się prze zemnie spóźnisz.


Jak ja kocham tego człowieka, a jak on udaje? A co jeśli to jakiś czterdziestoletni pedofil? Nie! Przecież gadałam z nim przez telefon i brzmiał na swój wiek. Nie wiem czy powinnam z nim to ciągnąć, nie wiadomo kiedy się spotkamy, może nawet nigdy. A co jeśli on mnie oszukuje? Jeśli mnie okłamał nie wybaczę mu tego. Już przejechałam się na paru osobach. Jeden mówił że mnie kocha, a potem... potem... mnie zgwałcił - wybuch łez eksplodował z moich oczu. Nienawidzę o tym wspominać, w tym mieście tylko Luke, Lili, rodzice i Cari wiedzą o tym zdarzeniu. I niech tak zostanie. Wstałam z łóżka nie mogłam opanować swoich łez, zrobię coś po czym zawsze się uspokajałam. Weszłam do łazienki, zakluczyłam ją, sięgnęłam do szafki pod umywalką i wyjęłam żyletkę. Patrzyłam jak światło żarówki odbija się w metalu. Podniosłam rękę z przedmiotem do góry i zrobiłam pierwsze rozcięcie. Pisnęłam z bólu. Kresek z lejącą się krwią na moim nadgarstku było coraz więcej. Kiedy widok mojej krwi mnie uspokoił weszłam pod prysznic. Patrzyłam jak woda miesza się z czerwoną cieczą i chyba cieszyłam się że to zrobiłam. Skończyłam się myć, wytarłam się niebieskim ręcznikiem, obwiązałam wokół ran bandaż i wyszłam z pomieszczenia kierując się do garderoby. Założyłam na siebie biały podkoszulek, skórzane czarne obcisłe legginsy, czarne szpilki, a na bandaż czerwoną bandankę. Pora iść do szkoły.

Szkoła jak ja kocham to miejsce - wyczuj ten sarkazm. Od moje przemiany dużo się zmieniło, chłopaki mówią do mnie cześć, a brzydsze dziewczyny patrzą z zazdrością. Miałam już sporo 'ofert' randkowych ale odmówiłam. Bieber od czasu akcji w schowku woźnego nie odzywa się do mnie, czasem tylko czuję jego przeszywające mnie spojrzenie. Chcesz jego dotyku - Co? Nie! Zamknij się umyśle.
Lili ciągle chwali moje włosy, fakt wyszły ślicznie. Kończyła się ostatnia lekcja, a ja zamiast uważać to patrze na zegarek w telefonie. Chcę już zobaczyć minę Justina. Nie, ty chcesz by był zazdrosny - Och zamknij się. Dzwonek. Szybko wybiegłam z budynku i zobaczyłam Caluma jak stoi oparty o swój samochód. Widziałam jak niektóre dziewczyny reagowały na widok chłopaka. Szczerze powiedziawszy wygląda bardzo przystojnie ale nie jest w moim typie.
- Siemka - powiedział.
- Hej, jeszcze raz dziękuje za to co robisz.
- Nie ma za co, przecież robisz to samo dla mnie. Moja była też chodzi tu do szkoły. - Ou... nie wiedziałam. - Który to chłopak?
- Jaki chłopak - zapytałam zdziwiona.
- No ten przed którym mieliśmy udawać parę.
- A, ten - uśmiechnęłam się. - Ten co stoi po prawej stronie w czarnych butach.
Calum spojrzał w jego kierunku, szybko pochylił się nade mną i złączył nasze usta w pocałunku, to znak że Justin patrzył się na nas.
- Kat, mogę cię o coś zapytać?
- Wal.
- Zakochałaś się w nim?
- Co? - W sumie sama nie wiem.
- No tego chłopaka, udajemy parę żeby był zazdrosny... - Och... rzeczywiście wygląda jakbym go kochała.
- To tylko tak głupio wygląda - skrzywiłam się.
- Calum... umm... możemy zamienić się miejscami.
- Chcesz patrzeć na jego minę? - podniósł pytająco jedną brew. Mrugnęłam do niego okiem na co się zaśmiał. Teraz to ja siedziałam tyłkiem na masce pojazdu, a chłopak stał przede mną. Całowaliśmy się tak długa jak tylko było można, a to dlaczego? Dlatego że ten Bieber cały czas się na mnie gapił... Co ja dwie głowy mam że się tak patrzy? Kątem oka spoglądałam na Justina, był wkurzony. Jego ciało był napięte, dłonie zaciśnięte w piąstki, wściekle wyjął kluczyki od swojego samochodu i ruszył do niego. Fart chciał że akurat samochód 'mojego' chłopaka stał obok jego samochodu. Ruszył z piskiem opon, a my mogliśmy już przestać.
- Wreszcie... - odetchnęłam z ulgą.
- Ej, aż tak źle całuję? - Calum żartobliwie złapał się z serce.
- Strasznie - zażartowałam - Odwieziesz mnie do domu?
- Jasne.
Wsiadłam do samochodu, zapięłam pas, a chłopak zrobił to samo. Jechaliśmy w świetnej atmosferze:
- Kat, wiesz że ty mu się podobasz?
- Komu?
- Jeson...Jusen...Justin! Justinowi.
- Że niby ja ? No co ty?
- To dlaczego się tak długo na ciebie patrzył? - O kurczaczki... rzeczywiście ale żeby od razu podobać, a ten pocałunek w tedy u mnie w pokoju... O NIE JUSTIN  BIEBER SIĘ WE MNIE KOCHA, A JA CHYBA W NIM...

~ parę dni później~

Zapowiada się nuuudny czwartkowy wieczór. Mam dzisiaj iść do Biebera i zrobić projekt na matematykę. Niestety jestem z nim dlatego że Ashly jest chora, a że to ja najpierw miałam z nim korepetycje to i jestem z nim w parze. Świetnie. Odstawiłam się jak na randkę, ale tak żeby nie przesadzić. Psiknęłam się perfumami i wyszłam z budynku. Szłam szybkim krokiem, chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Zadzwoniłam do drzwi, otworzył mi największy dupek na świecie. Chciałaś powiedzieć największe ciacho na świecie. - Zamilcz. Zilustrował mnie od stup do głów. Oblizał usta i przepuścił mnie w przejściu witając się ze mną.

- Już rozumiesz? - zapytałam znudzona tą całą matematyką.
- Yyyyy... chyba nie.
- Justin, pracujemy nad tym już dwie godziny!
- No wiem, ale to nie moja wina że nie umiesz wytłumaczyć - uśmiechnął się do mnie w bardzo uroczy sposób.
- A to nie moja wina że ty nie rozumiesz.
- Nieważne, zaraz przyjdę - powiedział i wyszedł z pokoju. W oczekiwaniu na chłopaka wyjęłam swoją komórkę 

Do Justin <3
Jestem strasznie zmęczona tą całą nauką.

Wysłałam wiadomość, a za chwilę telefon Biebera wydobył z siebie dźwięk.

Do Justin <3
Pomocy!!

Znowu to samo. Komórka Justina zadzwoniła. Dziwne. Zaciekawiona sięgnęłam po telefon chłopaka. 
- Dwa SMS'y od Księżniczki - szepnęła do siebie. Weszłam w te wiadomości i momentalnie zamarłam.

Od Księżniczki
Jestem strasznie zmęczona tą całą nauką.

Od Księżniczki
Pomocy!!

Łzy momentalnie wylały się z moich oczu...
- Justin to mój Justin - powiedziała do siebie. Makijaż z moich oczu spływał po moich rękach i twarzy.
- Hej, Kat chcesz coś do picia?
- Muszę już iść - powiedziałam i wybiegłam z jego domu.
Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać.

*********************************************************************************
BUM! Jestem z nowym rozdziałem. Było ponad piętnaście komentarzy jest i nowy rozdział. Wreszcie Kat wie kto jest Justinem, ale nie cieszcie się za długo bo szykuje się nowa dawka akcji.
Bardzo dziękuję wam za komentarze. Niestety mój blog jest mało znany, jeśli możecie do polecajcie bloga byłabym wam bardzo wdzięczna.
Jest mały problem... wyjeżdżam 1 maja, a wracam dopiero 11. Nie wiem czy będę miała połączenie z internetem, więc nie wiem kiedy będzie rozdział. Jeżeli nie wstawię go od 1 do 11 maja to będzie od razu po moim powrocie. Sprawdzajcie bloga w piątek tak wieczorem to może będzie rozdział bo może będę miała połączenie z internetem. Nie martwcie się wrócę do was :) Piszcie mi komentarze jak podoba wam się rozdział.

Buziaki Ania :*
Komentuj to motywuje.

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 10

Justin P.O.V

Była tak blisko, pochyliłem się nad nią - a nie mówiłam że to ja na ciebie tak działam? - szepnęła nie cofając się.
- Zamknij się - powiedziałem i zachłannością wpiąłem się w jej usta. Byłem zdziwiony kiedy oddała pocałunek, nasze usta współgrały ze sobą, odsunęliśmy się od siebie dopiero w tedy kiedy skończył nam się tlen. To nie był taki pocałunek jak z tymi plastikami ze szkoły, był... był... inny. Inny? Był taki jak by prawdziwy.
- yymm...ja przepraszam...- właśnie przeprosiłem dziewczynę że ją pocałowałem. Jak ona na mnie działa.
-Chyba nie powinieneś przepraszać.
- Czemu? - Co się z nią dzieje?
- Przecież oddałam pocałunek.
- Ale dlaczego to zrobiłaś? Nie nienawidzisz mnie?
- To że cię pocałowałam to nie znaczy że cię lubię. - Chyba się zgubiłem.
- Ja już pójdę, tu masz kartkę z pracą domową - położyłem kartkę na stole i wyszedłem z jej pokoju.

Kat P.O.V

Boziu, co ja zrobiłam? Jak ja mogłam? Zachowałam się jak jedna z plastików która liże się z każdym. Źle się z tym czuję. Ale ten pocałunek był taki szczery, jak byśmy coś do siebie czuli, a może...? Nie! Ja oprócz nienawiści do niego nic nie czuję. A może jednak. On całuje tak bosko, wygląda tak niesamowicie i te jego oczy jak karmel w słońcu. Katherino Kat Liver ty się w nim zakochujesz. NIE!

~tydzień później~

Dzisiaj nastał dzień kiedy muszę iść do szkoły. Trochę wypoczynku dobrze mi zrobiło, ale kiedyś trzeba wrócić do rzeczywistości tym bardziej że od dzisiaj w szkole jestem nowa ja. Ogarnęłam się trochę, nałożyłam grubą, czarną kreskę na powiekę, czerwoną jak krew szminkę i róż na policzki. Pobiegłam do garderoby i włożyłam bardzo króciutką spódniczkę i do tego żółty crop top z napisem 'confident', natomiast na stopy włożyłam dosyć wysokie szpilki.
- Hej Lili - cmoknęłam ją w policzek na środku ulicy.
- Cześć, nadal w to nie wierzę że całowałaś się z Bieberem. Jak to było?
- On całuje bosko, ale w sumie sama nie wiem. Ten pocałunek był taki jakby prawdziwy.
- Czyli motylki w brzuchu? - Nie zastanawiałam sir nad tym, kurczę a jeśli że rzeczywiście? A jeżeli on całuję tak każdą dziewczynę? Tak! Pewnie każdą.
- Nie no coś ty.
- Dobra, ja to bym chciała żeby Bieber mnie pocałował.
- Czemu?
- Chciała bym zobaczyć czym się te wszystkie dziewczyny zachwycają.
- Nie ma się czym zachwycać.
- Zaraz, przed chwilą mówiłaś że całuje bosko.
- Li, łapiesz za słowa.
Doszłyśmy do szkoły śmiejąc się jak wariatki. Kiedy przekroczyłam próg budynku z Lili u boku wszystkie oczy powędrowały na mnie. Dziewczyny patrzyły z zazdrością, a chłopaki mieli otwarte buzie. W końcu natrafiłam na wzrok który najbardziej chciałam zobaczyć. Jego ciało mocno się spięło kiedy jego koledzy wędrowali o mnie wzrokiem. On mnie patrzył się w co jestem ubrana, on patrzył mi w oczy... Zignorowałam go chodź było ciężko to zrobić o ruszyłam w stronę mojej szafki. Drzwi się zacięły i nie mogłam sobie poradzić z ich otworzenie z pomocą przyszedł jakiś chłopak:
- Pozwól że to ja otworze ci szafkę.
- Och...dziękuje. - Za chwilę drzwiczki były już otwarte.
- Jestem Mark.
- A ja jestem Ka...- nie dane było mi skończyć ponieważ, chłopak o karmelowych oczach szarpnął mnie mocno za rękę i zaciągnął do schowka woźnego.
- Wow, zwolnij trochę Jus. Jesteśmy w szkole - zaśmiałam się.
- Co ty wyprawiasz? - wzmocnił uścisk na moim ramieniu.
-Aaaaa! To boli! - poluzował uścisk.
- Co ty wyrabiasz?
- No wiesz, postanowiłam trochę zmienić swój image.
- Image?
- Tak, chcę mieć chłopaka, a chłopaki lecą na takie plastiki.
- Chcesz mieć pierwszego z brzegu?
- No, nie wiem? Jak nadarzy się okazja. - jaką ja robię z siebie słodką idiotkę.
- Miałem cię za inną - spluną.
- Ciekawe za jaką?
- Inną - wyszedł. Po prostu wyszedł.
Połowa dnia w szkole minęła dość nudno, ja nadal gryzłam się w myślach że jestem teraz słodką idiotką. Przerwa. Wybiegłam z klasy i szybkim krokiem poszłam do łazienki. Weszłam tam. Justin i jakaś dziewczyna z młodszej klasy wymieniają się śliną. I to ja polecę na pierwszego z brzegu. Wiedziałam że on całuje każdą. O nie, ja nie dam sobą tak pomiatać. Wyszłam z łazienki, poszłam na piętro i szukałam Luka. Dorwałam go w swoje ręce i zaciągnęłam go do jakieś pustej sali:
- Nie owijając w bawełnę... pamiętasz jak kiedyś przyjechałam na wakacje do ciebie a ty zapoznałeś mnie ze swoim przyjacielem Calumem?
- No tak, co związku z tym?
- Czy ktoś od nas ze szkoły go zna?
- Do czego zmierzasz?
- Odpowiedz.
- No nie.
- Mam do niego prośbę.
- Jaką ?
- Musi udawać mojego chłopaka.
- A to czemu?
- Możesz raz nie pytać się o nic i po prostu mi pomóc?
- Dobra, spotkamy się z nim o 18 u mnie w domu. Okej?
- Okej.
No Bieber, zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.

Justin P.O.V

Stałem sobie z chłopakami na korytarzu, nagle przez próg szkoły przeszła dziewczyna. Po oczach mogłem poznać że to Kat. Byłem na nią wściekły że teraz każdemu się podoba. - Bieber, ty się zakochujesz - zamknij się umyśle. Nasze wzroki się spotkały, coś dziwnego przeszło moje ciało. Zobaczyłem jak ten frajer Mark klei się do dziewczyny. O nie ja na to nie pozwolę. Zaciągnąłem ją do schowka woźnego:
- Wow, zwolnij trochę Jus. Jesteśmy w szkole - zaśmiała się.
- Co ty wyprawiasz? - wzmocniłem uścisk na jej ramieniu. Zawsze tak robię jak się denerwuje.
-Aaaaa! To boli! - poluzowałem uścisk.
- Co ty wyrabiasz?
- No wiesz, postanowiłam trochę zmienić swój imag.
- Imag?
- Tak, chcę mieć chłopaka, a chłopaki lecą na takie plastiki.
- Chcesz mieć pierwszego z brzegu?
- No, nie wiem? Jak nadarzy się okazja. - Czemu ona tak mówi?
- Miałem cię za inną - splunąłem.
- Ciekawe za jaką?
- Inną - wyszedłem. Po prostu nie wytrzymałem i wyszedłem.
- Hejka Justin - szepnęłam i do ucha Lola którą my nazywamy przylepą.
- Nie teraz - powiedziałem i odszedłem.

*********************************************************************************
Hejka, jest już 10 rozdział.
Z tej okazji że mamy okrągłą liczbę postanowiłam że...
15 komentarzy = nowy rozdział
Mam nadzieję że spodobał wam się rozdział. W końcu zadziało się trochę między Kat a Justinem :)
Myślicie że pomysł Kat jest trafny?
Do następnego.

Buziaki Ania :*
Komentuj to motywuje.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 9

Justin P.O.V

Minął tydzień odkąd po raz ostatni widziałem Kat. Od tygodnia nie pojawia się w szkole, to chyba nie przez to jak zaregowła na mój uścisk. Swoją drogą jej reakcja była dziwna, tylko ją złapałem, a ona zaczęła płakać, co jak co ale nienawidzę kiedy kobiety płaczą. Jeśli chodzi o moją Księżniczkę... to chyba nie chcę tego dłużej ciągnąć, cały czas ją okłamuję, ale jeśli odejdę to ją skrzywdzę. Nie chcę tego, dużo nacierpiała się w swoim życiu. Dlaczego to jest takie trudne? Jest czwartek wieczór, dzięki Kat musiałem użerać się dzisiaj z Ashley, byłem wściekły na tą brązowo włosą dziewczynę*. Trochę ją postraszę. Biedna.
- Mamo! Wychodzę! Nie czekajcie na mnie!
Nie zdąrzyli nic odpowiedzieć bo trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Szedłem myśląc jak ja dostanę się do jej domu. Podszedłem pod dom. Żadnego auta na podjeździe ale światło jej pokoju się pali. Mam farta! Zostawiła otwarte okno, kretynka. Wspiąłem się na drzewo, przeskoczyłem przerwę między rośliną a parapetem. Byłem już w środku, usłyszałem dźwięk wody. Bierze prysznic. Łóżko wyglądało tak jak by z niego nie wychodziła co najmniej tydzień, chusteczki walające się po podłodze w pomieszczeniu. Oparłem się o ścianę i czekałem na dziewczynę. Minęło 10 minut aż wreszcie zobaczyłem Kat, stała z mokrymi włosami, w samym ręczniku :
- Ju...Ju...Justin... co t...t...ty tu r...robisz? - zajkąkała się.
- Nie było cię w szkole tydzień. Pomyślałem że wpadnę - podeszłem bliżej niej. -  Dlaczego nie było cię w... - wtedy zobaczyłem jej siniaki, zadrapania. Przejechałem opuszkami palców po jej nagim ramieniu na którym znajdował się filetowy siniak. Drgnęła pod moim dotykiem, poczułem coś dziwnego, spojrzałem w jej oczy w których było widać strach, ból i cierpienie.
- Kto ci to zrobił? - zapytałem szeptem. Przeniosłem moje palce na jej policzek na którym było duże rozcięcie. Odsunęła moją dłoń od niej:
- Chyba powinieneś już iść. 
- Ty nie chcesz żebym już szedł, prawda?
- Justin, mówię serio. Za chwilę mogą przyjść moi rodzice, zresztą Cari jest w pokoju na przeciwko.
Podszedłem do niej jeszcze bliżej, o dziwo nie cofnęła się. Pochyliłem się nad nią. Wtedy zapomniałem o straszeniu Kat, liczyła się chwila. Nasze usta dzieliły milimetry, delikatnie dotknąłem jej ust moimi nagle drzwi od pokoju zostały otworzone :
- Kat masz moż... - Kat! Co się tu wprawia?! Przecież ty kochasz Justina!!! Czemu całujesz się z Bieberem?! - wykrzyczała Cari. Zabiję ją kiedyś.
- Masz rację, nie powinnam - Kat spuściła głowę. Jezuuu, taka szansa.
- To ja już pójdę - wtrąciłem i puściłem jej pokój. Tym razem użyję drzwi.

Kat P.O.V

Co tu się przed chwilą działo? Ja, Justin, Cari. " Przecież ty kochasz Justina" Justina...Justina... nie można kochać kogoś kogo się nie spotkało. Nie jestem z nim w  związku, więc mogę robić co będę chciała. Z drugiej strony jak mogłam dopuścić do takiej sytuacji  z Bieberem... Przecież on codziennie ma inną. Mam szacunek do siebie i nie będę kolejną jego 'dziewczyną' , o ile można tak to nazwać. Boże... jeszcze ja w tym ręczniku, kretynka. Jak mogłam zostawić otwarte okno? - rozmyślałam nad tym kiedy moja siostra wrzeszczałam na cały dom jak to ja jestem okropna. Dosyć tego, za daleko się to posuwa. Skończyła się dobra Kat. 
- Cari, nie wrzeszcz na mnie! To nie moja wina że on woli mnie a nie ciebie! - wykrzyczałam jej prosto w twarz. Nic nie odpowiedziała tylko trzasła moim drzwiami. Szybko ubrałam się w piżamę oraz wysuszyłam włosy. Postanowiłam przejrzeć moje ciuchy. Poszła do garderoby, wyrzuciłam wszystkie ubrania z półki i usiadłam na podłodze.
- To nie, to nie, to też nie - umówiłam do siebie wrzucając do worków moje ubrania.

- Boziu - przyłożyłam dłoń do ust z przerażenia - nie mam się w co ubrać.
Jutro muszę iść na oooogromne zakupy.
- Tato, zostawisz mi jutro trochę pieniędzy, chcę iść jutro na zakupy? - zapytałam schodząc po schodach na dól.
- Dobrze, może być...- ojciec sprawdza portfel - trzysta? 
- Ty się jeszcze pytasz? Dziękuję.
- Ale uważaj na siebie, dobrze?
- Dobrze.
Wróciłam do siebie z keszem, wzięłam osiem worków pełnych moich strach ubrań i wyrzuciłam je przez okno. Ciuchy wylądowały w naszym ogrodzie, szybko i cicho zeszłam na dół oraz wyszłam na zewnątrz. Rozpaliłam ognisko w ogrodzie. Kiedy ogień był już dosyć duży wrzuciłam do niego pełne worki. Patrzyłam jak się kopcom. Może ktoś z boku powiedział by że jestem nie normalna, patrzę się w ogień kiedy moje ubrania się palą, ale ja po prostu mam dość tego że wszyscy mną pomiatają, Cari, Lola, Bieber. Jest tylko kilka wyjątków, rodzice, Lili i Justin dla nich zostanę sobą.

Budzę się około dziesiątej dlatego że całą noc przegadałam z moim Justinem. Jest ta godzina więc oznacza to że jestem sama w domu. Mam jeszcze tydzień wolnego więc nie ma co marnować czasu. Wzięłam gorącą kąpiel, umyłam delikatnie wszystkie zadrapania i siniaki. Wytarłam się do sucha, uczesałam włosy zrobiłam delikatny makijaż i udałam się do garderoby. Ubrałam zwykłe długie spodnie z wysokim stanie, bluzkę na długi rękaw z napisem "Bronx" oraz białe air Forsy na stopy. Ten zestaw zostawiłam sobie żeby mieć w czym iść na zakupy. 

Chodziłam już dwie godziny po centrum handlowym. Wybrałam na razie trzy krótkie sukienki, białą, czarną i granatową, dwa crop topy, dwie króciutkie spódniczki oraz jedne krótkie spodenki z wysokim stanem. Trochę za krótkie. Poszłam jeszcze do kilku sklepów z których wyszłam obładowana torbami. Trzeba kupić jeszcze kosmetyki i iść do fryzjera. Weszłam do Maca, wybrałam sobie różnokolorowe cienie, krwisto czerwoną szminkę oraz róż do policzków. Wyszłam z budynku, od razu udałam się do mojego fryzjera.

- Cześć, Chloe! - krzyknęłam wchodząc do salonu fryzjerskiego.
- Hejka, Kat! Dawno cię nie było. Co dziś robimy?
- Myślałam nad zmianą długości i koloru.
- Coś konkretnego?
- Nie, zdaję się na ciebie.
- Okej, rozumiem że ta zmiana to przez jakiegoś chłopaka co? - fryzjerka zadawała mi pytania podczas kiedy ja siedziałam przed nią na fotelu a ona zajmowała się moją fryzurą 
-  Mniej więcej. 

- Okej, gotowe - powiedziała Chloe klaszcząc e ręce. Podeszłam do lustra. Wyglądałam ślicznie, miałam średniej długości włosy, kolor był trochę rudy a trochę karmelowy.
- Bardzo dobrze się spisałaś.
- Dziękuję, też mi się podoba. Gdybym była tym chłopakiem to już dawno była byś moją dziewczyną. 
- Dobra, dobra to ile płace?
- Jeśli to dla chłopaka to nic - uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłam.
- Dziękuję, pa.
- Cześć, cześć.
Opuściłam salon i udałam się z moim torbami do domu.

Dotarłam do domu grubo po piętnastej, za chwilę przyjdzie Li podać mi lekcje. Wspięłam się na górę, wpadłam wręcz z hukiem do pokoju, wypakowałam wszystkie moje nowe ciuchy. Machałam sobie tyłkiem w rytm muzyki tyłem do drzwi :
- Ładnie tańczysz - usłyszałam za sobą męski głos. Szybko się odwróciłam, zobaczyłam tego idiotę który stał oparty o futrynę.
- Wow, Kat wyglądasz... wyglądasz inaczej.
- Tylko na tyle cię stać? Co ty tu w ogóle robisz?
- Poprosiłem ją żebym to ja przyniósł ci lekcje.
- Aha.

Justin P.O.V

Aha? Tylko aha? Nie jest wkurzona ani nic? 
- Aha? Nie jesteś wkurzona?
- Na co?
- Na mnie?
- Dlaczego mam niby być zła na ciebie?
- Ponieważ wczoraj się prawie...- Całowaliśmy? - przerwałam mi. Kiwnąłem tylko głową. 
- No proszę cię. Mam być wkurzona na to że po prostu tak na ciebie działam?
- To chyba raczej ja na ciebie tak działam.
- Czyżby? Przekonamy się? - pytała mnie przybliżając się. Była tak blisko, pochyliłem się nad nią - a nie mówiłam że to ja na ciebie tak działam? - szepnęła nie cofając się.

* Chodzi o Kat.
*********************************************************************************
 Hejka, bardzo przepraszam was za tak krótki rozdział, jednak dużo się w nim dzieję. Jakoś trudno pisało mi się ten rozdział. 
Jak sądzicie Kat zmieni się na lepsze?
Czy to początek dziwnego romansu między Kat a Justinem?
Czy Cari trochę namiesza ?
Przypominam że u góry strony jest już zakładka ''informowani'' gdzie możecie się zapisywać.
Następny rozdział już niedługo :)

Komentuj to motywuje.
Buziaki Ania :*




środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 8

Kat P.O.V

- Kto to taki?
- Ashly Kolbin - znacie ten typ człowieka z filmów. Pryszczata, brzydka, z okularami na nosie, aparatem na zębach, w warkoczykach, ubierająca się jak babcia klozetowa. Raczej nie w typie Justina.To mocne słowa ale taka była. Taka brzydula ale za to bardzo dobrze ucząca się.
- Bardzo dobrze. W takim razie powiem o tym Panu Bieberowi.
- Dobrze, do widzenia.
No i się do igra wreszcie, 1:0 dla mnie! Trzeba tylko trochę do poczekać. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek na fizykę. No nic trzeba trochę się z nim pomęczyć. Całe 45 minut ten dureń się uśmiechał. Zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.
Lekcja się skończyła, a ja już miałam uśmiech na twarzy bo za chwilę będzie matematyka.
- Witam, klasę! - krzyknęła matematyczka.
- Dzeń - do -bry!
- Justin zostań na chwilę po lekcji.
Juhuuuuuu marze żeby zobaczyć jego minę. Chyba bym padła. Odliczałam sekundy, minuty i wreszcie ten przyjemny dźwięk dla ucha ucznia, dzwonek.
Wstukałam mój kod od szafki i pociągnęłam za drzwiczki. Wyjęłam potrzebne mi książki, zamknęłam drzwi nagle zostałam pociągnięta tyłem do kogoś na klatkę piersiową. Wspomnienia przeszłości uderzyły we mnie gwałtownie. Zła przeszłość o której chciałam zapomnieć. Boję się. Boję się...
- Puść mnie! - zaczęłam się szarpać, łzy zaczęły lecieć mi z oczu.
- Musimy pogadać. - To Bieber...
- Puść! Nie mamy o czym gadać!
- Chyba jednak mamy.
- Hej, Bieber! Puść ją! - krzykną Luke.
- Nie wtrącaj się - syknął w jego stronę. Kiedy oni się tak kłócili wyrwałam się Justinowi. Jego oczy były ciemne, wręcz czarne. Nie wiedziałam tylko czy to z powodu Luka czy z powodu korepetycji. Szybko podbiegłam do mojego wybawcy i wtuliłam się w niego, zamknął mnie w opiekuńczym uścisku. Uspokoiłam się trochę. Troszeczkę. Spytacie pewnie dlaczego tak zareagowałam. To zdarzyło się w Anglii jak i reszta złych rzeczy.

Była pora lunchu Luke chciał żebym usiadła z nim i jego przyjaciółmi czyli w bardzo popularnym gronie, ale ja wolałam usiąść z boku, z moimi kumpelami : An, Alex i Jen. Zauważyłam je jak siedzą z boku. Podeszłam bliżej nich i usiadłam koło An:
- O, hej Kat. Coś się stało? - zapytała Alex.
- Nie, dlaczego miało coś się stać?
- Jesteś tak jakaś dziwna.
- To z głodu. Jestem strasznie głodna.
Cały czas Jen patrzyła się na Luka. Postanowiłam wybadać sprawę.
- Jen, pójdziemy się przejść?
- Tak nagle?
- Mmmmmmhhhyy! - klasnęłam w ręce.
- Ale teraz?
- Tak, Luke nie ucieknie! - Jej twarz zrobiła się czerwona. Wstała i pociągnęła mnie za rękę na zewnątrz budynku.
- Chodź do kawiarenki.
- Dobra...- powiedziała zniechęcona.
- Zagrajmy w '10 pytań' ok?
- A jak się w to gra?
- Jen, nigdy w to nie grałaś? - pokręciła przecząco głową.
- Ugh... zadajemy sobie na wzajem pytania i odpowiadamy na nie szczerze, tak dowiemy się więcej o sobie.
- Ta gra nie ma sensu.
- Chyba nie tchórzysz? - uniosłam pytająco brew.
- Nie, nie no co ty. Ja zacznę. Hmmm... mmm... Miałaś kiedyś chłopaka? - przełknęłam nerwowo ślinę, nie lubię o tyn wspominać.
- Miałam nawet dwóch. Okej teraz ja. Czujesz coś do Luka? Odpowiadamy szczerze - upomniałam ja.
- yyyy... ja... tak...
- wiedziałam, co zamierzasz z tym zrobić?
- A muszę coś z tym robić? Jest dobrze tak jak jest.
- Tsa, jasne...

Miło spędziłam czas z Jen. Trzeba było wracać na lekcje, ale to nic bo przez pozostałe lekcje ciągle esemowałam z moim Justinem. Poprawił nam się kontakt przyznaję, myślę nawet że jak byśmy się spotkali na żywo to może zostalibyśmy parą? Ciekawe jak by to było w realu usłyszeć jego głos mówiący do mnie "moja księżniczka" ?  Taka zamyślona doszłam do domu. Zamykając za sobą drzwi zadzwoniłam do Luka i poprosiłam go żeby do mnie przyszedł. Minęło około 10 minut, a dzwonek do drzwi zadzwonił po domu:
- Cześć, wchodź.
- Hej, to co się stało że musiałem się do ciebie tłuc? - powiedział wchodząc do budynku.
- Zagrajmy w "10 pytań" !
- A może by tak 'Luke, napijesz się czegoś?' - zapytał udając piskliwy głosik.
- Chce ci się pić?  - zapytałam znudzona.
- Nie za bardzo. To gramy?
- Ja zaczynam! Podoba ci się ktoś w szkole?
- Tak. Podoba ci się Bieber?
- Co?! Bieber? Nie. Znasz Jen, moją nową kumpele?
- Nie. - Jak to jej nie znasz?!??! - przerwałam mu.
- Normalnie.
- Ugh... ty wszystko psujesz.
- Ja wszystko psuje? Nie znam jakiejś laski, a ty mi mówisz że wszystko psujesz?
- Nie jakiejś laski tylko Jen!
- Dobra nie ważne. Ty zadajesz pytanie.
- Jak nazywa się ta dziewczyna?
- A skąd wiesz,  że to jest dziewczyna? - Czy on woli chłopców? Jejciu!
- Ale masz minę - wybuch śmiechem - tylko żartowałem. - uffff...
- Jak się nazywa?
- Czekaj chyba Hanna.
- To zapomnij o Hanie, bo za chwilę poznasz Jen.
- Nie wiem co kombinujesz.
Postanowiłam ich spiknąć ze sobą.

Do Jen
Spotkajmy się za 20 minut w Starbucksie.

Od Jen
Ok.

- Zbieraj się. Idziemy do Starbucksa.
- Po co? - zapytał przyjaciel.
- Zobaczysz, chodź.
Doszliśmy na miejsce przed czasem. Zajęliśmy miejsca przy oknie, kelnerka wzięłam nasze zamówienia
- Kat, muszę na stronę.
- Dobra, leć.
Kiedy Luke zniknął za drzwiami toalety przyszła Jen:
- Hej, Kat.
-Hej, wzięłam ci waniliową Latte.
- Dzięki. Wiesz...- przerwała widząc Luka który właśnie usiadł na przeciwko niej.
- Luke, to jest Jen.
- Jen to jest...- Luke - przerwał mi chłopak. Chyba wpadła mu w oko.
Dziewczyna cały czas się rumieniła. Mój telefon zawibrował.

Od Luke
Słodka ta twoja koleżanka. Wiesz... możesz już iść?

Uśmiechnęłam się do niego:
- Wiecie co ja będę już lecieć robi się już ciemno - powiedziałam.
- W takim razie ja też będę już iść. - powiedziała Jen
- Ja cię odprowadzę - uuuhuhuuuh,Luke odprowadza jakąś dziewczynę to coś poważnego.
- Cześć wam.
- Cześć. - opowiedzieli zgodnie. Oni poszli w lewą stronę, a ja w prawą.
Miałam dziesięć minut na dojście do domu. Przecież nie zdąrze, będę musiała iść na skróty przez las. Minuty miały, a ja szłam przez ciemne drzewa. Nagle usłyszałam łamiące się gałązki za mną. Nie myśląc za dużo odwróciłam się.
- Co taka ślicznotka, robi tutaj sama? - chciałam iść dalej ale napastnik był szybszy i złapał mnie mocno za rękę.
- Pu...pu...puść mnie - mój głos drżał ze strachu.
- Nie tak prędko - pokiwał palcem na znak groźby.
- Błagam nie rób mi krzywdy.
- Mogłaś nie chodź tutaj o tej porze.
Wtedy kopnęłam go w piszczel i zaczęłam uciekać, niestety był szybszy. Podbiegł do mnie, wymierzył mi cios z pięści w twarz, potem tylko czułam jak kopie mnie po całym ciele. Krew lała się ze mnie strumieniami. Miałam całą zakrwawioną twarz. Cały czas mnie bił, straciłam przytomność może i na moje szczęście bo nic już nie czułam.

Delikatnie otworzyłam oczy, zamrugałam kilkakrotnie. Zorientowałam się że jestem w jakiejś białej sali, na krześle przy łóżku śpi mama.
- Mamo? - szepnęłam.
- Córeczko, tak się o ciebie martwiłam.
- Gdzie ja jestem i co się stało?
- Jesteś w szpitalu, zostałaś pobita.
Fala wspomnień uderzyła w moje ciało.
- Ile spałam?
- Dwa dni - mama uśmiechnęła się smutno - Kat, ja cię tak strasznie przepraszam. To moja wina.
- Dlaczego tak myślisz?
- Gdybym ci tak szybko nie kazała wracać do domu...
- Przestań, mogłam ci powiedzieć że wrócę później i mogłam nie iść przez ten park.
- O, dzień dobry. Widzę że się pani obudziła - powiedział radosno pan doktor.
- Dzień dobry, mam pytanie, długo będę tutaj jeszcze leżeć? Nie za bardzo lubię szpitale.
- To zależ jak się pani czuję.
- Bardzo dobrze.
- W takim razie zrobimy jeszcze kilka podstawowych badań i będzie pani mogła wrócić do domu, ale najpierw musi pani porozmawiać z policją.
- Tak, oczywiście. Czy mogła bym już z nimi porozmawiać, chcę to mieć już z głowy.
- Dobrze, już ich wołam.

Spotkanie z policją było nie przyjemne. Przypomniał mi się ból który w tedy odczuwałam, w tedy w lesie. Zrobiono mi już wszystkie potrzebne badania więc mogłam już wracać do domu :
- Proszę o to wypis ze szpital - powiedział doktor wręczając mi papierek - ma pani złamane trzy żebra więc przez dwa tygodnie proszę nie wychodzić z domu, daje pani jeszcze usprawiedliwienie do szkoły i zwolnienie na miesiąc z lekcji w-f'u - dał mi wszystkie papiery.
- Dziękuje, do widzenia - uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił.

*********************************************************************************
Na początku napisać że bardzo szybko napisaliście 10 komentarzy więc zgodnie z umową dodaję nowy rozdział. Mam nadzieję że spodobał wam się rozdział wiele się w nim dzieję. Zebrało mi się dzisiaj na podziękowania, dziękuję za: te wszystkie miłe komentarze, wszystkie wyświetlenia, wszystkich czytelników. DZIĘKUJĘ. Przypominam jeszcze że w zakładce znajdziecie informowanych chciałam jeszcze polecić jedno powiadanie o sławnym Justinie ----- > too Easy Love 
Komentuj to motywuje. 
Buziaki Ania :*

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 7


Ważna notka pod rozdziałem!

Kat P.O.V

Przez całą drogę do Justina myślałam jaki ma problem o tej godzinie. Co prawda jest dziesiąta więc może naprawdę coś ważnego. Zadzwoniła do drzwi :
- Lola?! A co ty tu robisz? - wmurowało mnie. Stała tam z uśmiechem na ustach w bluzce Biebera.
- Chyba powinnam zapytać o to ciebie.
- Kochanie, kto to? - nie minęła sekunda a ten dupek był przy drzwiach - Och... Kat co cię tu sprowadza?
- Co mnie tu sprowadza?! Pytasz co mnie tu sprowadza ?!
- Tak?
- Napisałeś mi SMS'a że masz problem i mam przyjść więc jestem!
- Nic ci nie pisałem ! - Teraz zrozumiałam, Lola wszystko uknuła żeby nas skłócić, o nie ja się tak łatwo nie dam. 
-Tak? To może mi się coś pomyliło. W takim razie nie będę wam przeszkadzać - Loli zszedł z twarzy ten jej uśmieszek.
Powiedziałam i odeszłam. Szłam powolnym krokiem. Mimo wszystko chyba poczułam się zazdrosna. Zazdrosna? Z-A-Z-D-R-O-S-N-A. Zazdrosna! Zadzwoniłam do mojego Justina ale nie odbierał. Zadzwoniłam jeszcze raz, pierwszy sygnał, drugi sygnał, nie odbiera.  Nie wiem co się stało z nami. Kiedyś byliśmy ze sobą bardzo blisko. Gadaliśmy codziennie, godzinami, a teraz gadamy raz w tygodniu. 
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od Lili
Robię dzisiaj nocowanie. Wpadnij do mnie. Będą jeszcze inne dziewczyny, poznasz je, na pewno się polubicie.

Nocowanie? Super!

Do Lili
Zaraz będę.

Zadzwoniła do drzwi:
-Hej!
-Hej! Wejdź.- zrobiła miejsce bym weszła.
- Okej. To jest An, Alex i Jen - przedstawiła mi po kolei każdą z dziewczyn.
- Cześć. Jestem Kat. 
- Fajnie cie wreszcie poznać.
- Was również. Przepraszam na moment ale muszę... - przerwał mi dzwonek mojego telefonu - Halo?
- Jestem u sąsiadów.
- Aha. No dobrze.
- Mamo mogę nocować u Lili?
- Okej. 
- Cześć - zakończyłam połączenie.
- Kto to ?
- Moja mama, powiedziała że jutro idziemy całą rodziną do restauracji na kolację z przyjaciółmi rodziców.
- To pewnie będziesz się nudzić?
- No nie do końca. Przyjaciele moich rodziców mają syna w naszym wieku, który jest też moim bliskim przyjacielem.
- Jak się nazywa?
- Luke Hemmings.
- Co?!!! Ten Luke Hemmings? - wszystkie cztery dziewczyny powiedziały chórkiem. Nie wiedziałam o co im chodzi.
Pokazałam im jego zdjęcie, a te zapiszczała:
- Ty wiesz to wiesz z kim się trzymać!
- Możecie mi powiedzieć o co wam chodzi?
- To nic nie wiesz?! Luke to kapitan drużyny szkolnej, odwieczny wróg Biebera i do tego nieziemsko przystojny.
- Warto wiedzieć - wzruszyłam ramionami.
- Jutro do ciebie wpadnę i cię wyszykuję - powiedziała z zachwytem Lili
- To nie jest konieczne.
- Nie marudź! - skarciła mnie.

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające  przez okno salonu mojej przyjaciółki. Obudzona, leżałam na podłodze i myślałam o całym zajściu z Bieberem. Dlaczego on wykorzystuje dziewczyny? Nigdy nie był zakochany? A co do Justina to chyba nie uda nam się już odbudować naszej relacji, co raz mniej się do siebie odzywamy. Przykre bo to on wspierał mnie kiedy byłam w rozsypce. Może tylko udawał? Dziewczyny okazały się być super babkami. Na pewno się zaprzyjaźnimy.

Justin P.O.V

- Justin! Śniadanie!
- Cześć mamo - dałem jej buziaka w policzek.
- Cześć Jasmin - pocałowałem ją w to samo miejsce co mamę.
- Cześć tato - przybiłem z nim piątkę i zasiadłem do stołu.
- Dzisiaj idziemy do restauracji - powiedziała z entuzjazmem mama.
- Z jakiej to okazji ?  - zapytałem.
- Jaxon wraca.
- Jak to wraca ? Kiedy?
- Dzisiaj w południe. 
Jaxon to mój młodszy brat, jest bliźniakiem Jasmin. Rok temu wyjechał do szkoły  z internatem ale jak widać wraca. Cieszę się bo trochę mi go brakowało.
Po zjedzonym śniadaniu, postanowiłem pograć z Rayanem w kosza.

Do Rayan
Zaraz. Kosz.

- Mamo! Wychodzę!
- O której wrócisz? 
- Siema! - Trzasnąłem drzwiami.
Szedłem ulicą i myślałem o wczorajszym zajściu. Przecież nic jej nie wysłałem. Dla pewności sprawdziłem jeszcze telefon. Nic. Dziwne było jej zachowanie. Najpierw na mnie na wrzeszczała a później tak po prostu odeszła.

- Yo, Bieber
- Siema, stary - przybiliśmy naszą piątkę. 
- Jak korepetycje z twoją ukochaną?
- To nie jest moja ukochana!
- Ale ci się podoba. To jak było?
- Spoko, zostałem na kolacji, prawie się całowaliśmy, rozproszyła minie a no i na następny dzień się mieliśmy dziwny epizocik.
- Wszystko zajebiście, ale jaki epizocik ?
- Przyszła do mnie rano twierdząc że wysłałem jej SMS'a by szybko przyszła. Tylko że ja nic nie pisałem. Kiedy przyszła jeszcze u mnie była Lola i... - Zaraz, jak to jeszcze?- przerwał mi przyjaciel. - No wiesz... 
- Ciebie popierdoliło czy co?
- Dlaczego niby?
- Wracasz ze spotkania z jedną i od razu idziesz do drugiej?
- To Lola przyszła do mnie!
- A co teraz z Kat?
- A co ma być. Najpierw na mnie na wrzeszczała, a potem po prostu odeszła mówiąc że nie będzie nam przeszkadzać.
- Przy najmniej ona jest bardziej inteligenta niż inne laski i jak widać ty.
- O czym ty gadasz?
- A nie przyszło ci namyśl że to Lola wysłała jej tego SMS'a, a potem go wykasowała?!
- O kurwa... jaka zdesperowana laska.
- Powinieneś zakończyć znajomość z jej kuzynką.
- Dlaczego?
- Kat mi mówiła że Lola jej grozi.
- Z mojego powodu?
- Tak. - No nieźle... - Musisz wybrać Kat albo Lola? Ja chętnie zajmę się Kat.
- Łapy precz - zaśmieliśmy się. 

Graliśmy dobre dwie godziny. Powiedziałem przyjacielowi o Jaxonie. Można powiedzieć że się ucieszył. Musiałem już spadać do domu bo za 30 minut idziemy do restauracji. Jak zawsze dobre poczucie czasu. Wpadłem do domu jak oszalały. Dostałem opieprz od mamy że jestem tak późno. Umyłem się, przeprałem, poprawiłem włosy i zszedłem na dół: 
- Jaxon, bracie, jak dobrze cię widzieć - zamknąłem go w braterskim uścisku.
- Ciebie też.
- To co możemy już iść? - zapytała z irytacją Jasmin.
- Moja słodka, wredna, młodsza siostrzyczka - Jaxon żartował z niej. 
- Jestem młodsza o dwie minuty.
- Bracie jak mi cię brakowało.

- Co dla państwa? - zapytała kelnerka. Oczywiście zauważyłem jak na mnie patrzy. Jak na kawałek mięsa. Rodzice złożyli nasze zamówienie. Kiedy tak czekaliśmy na nasz posiłek zobaczyłem... Kat siedzącą przy dwudziestoosobowym stole. Zauważyłem jej rodziców, siostrę, jakiś ludzi których nie znam i...  i... Hemmingsa przytulającego do siebie Kat. Moje ciało się napięło. Chyba poczułem się zazdrosny. Zazdrosny? Z-A-Z-D-R-O-S-N-Y. Zazdrosny! Nie! Chcesz ją tylko wykorzystać. Racja. Ona tak pięknie wygląda w tej granatowe sukience i z tym uśmiechem na twarzy. Cały czas bacznie ją obserwowałem :
- Podoba ci się? - zapytał Jaxon.
- Kto?
- Ta dziewczyna - wskazał głową na Katherine. Jasmina i rodzice byli pochłonięci rozmową więc nie zauważyli że ja i mój brat szepczemy.
- Co? Nie.
- Przecież widzę jak na nią patrzysz. Brata nie oszukasz. Znasz ją?
- Tak.. wczoraj tak jakby się pokłóciliśmy.
- Czemu jeszcze nie masz dla niej kwiatów i jej nie przepraszasz?
-  A skąd pomysł że to moja wina? - Jaxon spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Dobra, to moja wina. Ale nie sądzę że się pogodzimy.
- Czemu? Przecież każda laska jest twoja.
- No właśnie ona jest inna. Nie wzdycha na mój widok.
- Natomiast ty do niej tak - nabijał się. Uderzyłem go w ramię.

Siedzieliśmy w tej nudnej restauracji jakieś półtorej godziny. Cały czas obserwowałem Kat. Najwięcej rozmawiała z Lukiem. Przytulali się, śmiali, nie do z niesienia. Robiło się co raz później, mój wróg zbierał się do wyjścia, pocałował Katherine w policzek i wyszedł z lokalu za swoimi rodzicami. Skorzystałem z okazji że go już nie było i napisałem do dziewczyny.

Do Kat
Pięknie wyglądasz w tej sukience.

Dziewczyna przeczytała wiadomość i spojrzała przed siebie. Zobaczyła mnie, puściłem jej oczko, a ona zaczęła mi odpisywać.

Od Kat
Daruj sobie. Na takie teksty może sobie brać Lole, a właśnie nie mam jej z tobą?

Do Kat
Nie ma, ale jesteś ty. Nie sądzisz że to przeznaczenie?

Od Kat 
Nie? Przyszłam tu tylko po to by spotkać się z Lukiem. Chyba już go znasz? Co?

Spojrzałem na nią a ona uśmiechnęła się chytrze. Wie jak mnie wyprowadzić z równowagi. 

Od Kat
Coś nie tak? :(

Do Kat
Lepiej uważaj.

Od Kat
Grozisz mi?

Do Kat
Raczej ostrzegam.

Wróciłem do domu. Pożegnałem się z wszystkimi domownikami i poszedłem do mojego pokoju. 

Do Księżniczki
Księżniczko, tęsknie za tobą. Chciałbym odbudować naszą relację. Jest to możliwe?

Od Księżniczki
Ja też za tobą tęsknie. Bardzo zależy mi na naszej relacji.

Do Księżniczki
Nawet nie wiesz jak się cieszę! To opowiadaj co u ciebie się działo.

Dziewczyna zadzwoniła do mnie i zaczęliśmy gadać. Rozmawialiśmy do trzeciej w nocy a zaczęliśmy o dwudziestej drugiej. Bardzo się za sobą stękaliśmy. Zadowolony położyłem się spać.


Kat P.O.V

Dzisiaj jest najgorszy dzień tygodnia. Poniedziałek. Przy najmniej w szkole spotkam się z Lukiem. Luke jest moim przyjacielem od dzieciństwa. Kiedy przeprowadziłam się do Anglii często mnie odwiedzał. Bardzo za nim tęskniłam. Nie wiedziałam że chodzi do mojej szkoły ponieważ był na jakimś klasowym wyjeździe. Nie chodzimy razem do klasy. Kocham go jak brata. On jako jedyny w szkole wie co wydarzyło się w Anglii. Ufam mu jak nikomu innemu. Myślałam tak leżąc w łóżku. Jest już godzina siódma. Szybko wstałam, ogarnęłam się w łazience, ubrałam, uczesałam, umalowałam oraz zeszłam na dół. Śniadanie jak zawsze, perfekcyjne. Ucałowałam rodziców, pożegnałam z siostrą i wyszłam z domu. Dzisiaj Lili nie idzie do szkoły, ma lekarza. Natomiast jest ktoś z kim będę mogła pogadać:
- Hej, ślicznotko! - o wilku mowa.
- Cześć, jak tam?
- Wiesz co... jutro po szkole gram mecz, wpadniesz mi pokibicować? 
- Oczywiście! - uśmiechnęłam się do niego. - Luke, znasz Biebera?
- Znam - od razu jego ciało się napięło.
- Przyjaźnicie się?
- Kat nie chcę o tym mówić. 
- Och... no dobrze.

Cała droga minęła w ciszy. Dotarliśmy do szkoły, wszystkie oczy powędrowały na nas. Każdy gapił się to na mnie, to na Luka. Nie wiem o co im chodzi. Wstukałam mój kod od szafki i pociągnęłam za drzwiczki. Wyjęłam potrzebne mi książki, zamknęłam drzwi. Miałam dość tej chorej sytuacji z Lolą, żeby groziłam mi z powodu Biebera, a może aż z powodu Biebera. Nie ma powody do obaw, przynajminiej z mojej strony. Jeśli ma tak być do końca roku szkolnego to muszę coś z tym zrobić i nawet mam pewien pomysł. Dopiekę Justinowi, może w tedy przestanie zarywać do mnie. Lola za to będzie miała nie złą rywalkę. 
Z takim zamiarem poszłam do nauczycielki matematyki:
- Dzień dobry.
- Witaj, co cię tu sprowadza, nie masz teraz z zemną lekcji?
- Jest sprawa z moim udzielaniem korepetycji Justinowi Bieberowi. Nie mogę dłużej go uczyć ponieważ muszę zajmować się młodszym rodzeństwem po lekcjach - kłamstwo - ale znalazłam już zastępstwo.
 - Kto to taki?

*********************************************************************************
Hejo! Wracam do was z małym opóźnieniem (myślę że już takich nie będzie). Zrobiłam też dla was zakładkę 'informowani' , kilka osób mnie o to prosiło więc o to jest klik . Rozdział jest dłuższy niż zazwyczaj. 
Co myślicie o rozdziale? Czekam na szczere opinie. 

10 komentarzy = nowy rozdział
Buziaki Ania :* 
Komentuj to motywuje. :)

Informowani

Możecie w komentarzach wpisywać gdzie ma was informować o nowych rozdziałach np. (ewentualnie może być poczta np.email, wp itp.) ask/twitter @nazwa

Kontakt : Ask

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 6

Justin P.O.V

- Cari? Co ty tu robisz? - zapytała moja towarzyszka.
- Kat, a co ty tu robisz?
- Zapytałam pierwsza.
- Wow, chwila moment. Wy się znacie? - wtrąciłem nie rozumieją.
- Tak. To... moja siostra. - Kat wskazała ręką na jak się okazało jej siostrę. O mamuniu... przypomniało mi się wydarzenie sprzed kilku dni
- Hej Jus.
- Co tam Cari? - powiedziałem siedząc na kanapie. Dziewczyna usiadła mi na kolanach i zaczęła mnie całować, podobało mi się to. Ona jest w wieku mojej siostry, co ja wyrabiam. W pewnym momencie do salonu weszła moja siostra, zepchnąłem z kolan Cari i poszedłem do swojego pokoju. Dzień po tym wydarzeniu było to samo. Po prostu świetnie.
- Okej, Jasmin to jest Kat. Kat to jest moja siostra Jasmin. - uśmiechnęły się do siebie.
- My - wskazałem dłonią na mnie i moją korepetytorke. - będziemy u mnie. Nie przeszkadzajcie nam - mrugnąłem do Kat, a ta przewróciła oczami. Cari posłała mi zazdrosne spojrzenie. Naiwna. Jeśli myślała że z nią będę czy coś to się pomyliła. Weszliśmy do mojego pokoju:
- Nie mówiłaś że masz siostrę.
- Ty też nie mówiłeś.
- Racja, to co chcesz porobić.
- To chyba są korepetycje z matematyki.
- Ale jak chcesz możemy porobić coś innego - uśmiechnąłem się do niej.
- Zacznijmy już więc czego nie rozumiesz?
- Nie rozumiem czemu ty... - bez takich - przerwała mi.

O dziwo lekcje z Kat są bardzo fajne. Przez całe dwie godziny się śmialiśmy. Nie sądziłem że jest taką wspaniałą dziewczyną. Wymieniliśmy się telefonami, zapisałem ją do telefonu przeznaczonego dla lasek. Teraz spytacie co? Mam dwa telefony jeden jest przeznaczony dla ważnych osób jak np. Mama, moja Kat, natomiast drugi jest po prostu dla lasek:
- Justin, mam prośbę.
- Co mogę dla ciebie zrobić ślicznotko?
- Wiesz gdzie mieszka Lili?
- Tak a co?
- Nie wiem jak stąd dojść do domu, mieszkam na przeciwko niej.
- Czyli mam cię odprowadzić?
- Tak... tylko wiesz jako kumple. Tak?
- Jeśli tego chcesz, to jasne - zachichotałem, a ona razem ze mną.

Kat P.O.V

- To ten po prawej - powiedziałam do Justina. Staliśmy przed drzwiami do mojego domu:
- Okej, to w piątek u mnie.
- Jeśli tego chcesz, ko...koleżanko. - powiedział wymijając słowo kochanie jak się domyśliłam. Staliśmy w ciszy, Jus zaczął przybliżać się do mnie, co raz bliżej i bliżej... Kat zapanuj nad tym! Odepchnęłam go od siebie i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, oparłam się o nie i wypuściłam powietrze ustami:
- Ekhem... Kat! Musimy porozmawiać.
- O co chodzi, Cari?
- Co robiłaś u Justina? - No świetnie, kolejna tylko niestety moja siostra.
- Udzielałam mu korepetycji z matmy.
- Aha... jasne.
- Zapytaj się rodziców, myślisz że nie mam nic ciekawego do roboty tylko siedzenie w czterech ścianach, sam na sam z tym palantem?
- Hej! Nie nazywaj go palantem, kretynko! - Co on jej zrobił?
- Ej, uspokój się !
- Nie uspokoję się, to mój chłopak!
- Co, jak to twój chłopak?
- Całowaliśmy się! - O, kurwa. Tego nie wiedziałam.
- Och...
- No właśnie więc lepiej nie zrywaj do niego! - żeby ona tylko wiedziała.
- Daj sobie z nim spokój. Wykorzysta cię.
- Znam go lepiej niż ty.
- Jak chcesz, ale lepiej uważaj.
Pobiegła do siebie. Postanowiłam napisać do mojego Justina.

Do Justin <3
Justin...przepraszam. Ja niepotrzebnie się obraziłam.


Długo nie odpowiadał, napisałam jeszcze raz.
Do Justin <3
No nie obrażaj się na mnie. Przepraszam.


Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefony myśląc że to Jus, podbiegłam do telefonu. 

Od Bieber
Shawty, nie mogę doczekać się następnej lekcji.


Zignorowałam go. Byłam na niego wściekła. Jak on może całować się z Lolą, z Cari i bóg wie z kim jeszcze, jednocześnie zarywać do mnie.
Do Justin <3
Jesteś tam ? Przepraszam Justin. Przepraszam.


Dalej nie odpowiadał. Zadzwoniłam do niego, potem jeszcze raz i jeszcze, i nic.
Położyłam się do łóżka wcześniej myjąc się dokładnie pod prysznicem, zaczęłam płakać. Płakać z bezsilności. Nie miałam siły. Justin nie odpowiadał. Bieber zarywa do mojej siostry co mi się wcale nie podoba z tego względu że jest nie warta tego gnoja i za młoda dla niego. Życie jest popieprzone.

Obudziłam się jak zawsze przed siódmą ogarnęłam twarz, ubrałam na siebie rurki z wysokim stanem do tego czarną bluzkę na długi rękawek. Zeszłam na śniadanie:
- I jak idą korepetycje? - wyparowała mama.
- Dobrze. - Cari posłała mi złowrogie spojrzenie.
- Kiedy następna lekcja z Justinem?
- W czwartek... - mama zaczęła teraz przesłuchanie z moją siostrą .

Dotarłam do szkoły razem z Li, podszedł do nas pan każda laska jest moja:
- Dzień dobry proszę pani! - krzyknął do mnie.
- Daruj sobie - odepchnęłam go od siebie bo torował mi drogę.
- Coś nie w humorze. Masz jakiś problem ?
- Jedynym problemem jesteś ty! - krzyknęłam wskazując na niego palcem.
- Znowu zaczynasz ?
- Znam cię od trzech dni i jeszcze nigdy nikt nie nagrabił sobie u mnie w tak krótkim czasie jak ty.
- A co ja znowu takiego zrobiłem?
- Zastanów się geniuszu - odeszłam od niego ciągnąc ze sobą przyjaciółkę.
- Czumu się go tak czepiasz? Ponoć na korkach było spoko.
- Lili on... całował się z moją 15-letnią siostrą - wyszeptałam.
- Pieprzysz - powiedziała dziewczyna przykładając sobie rękę do ust.
- No właśnie nie... jestem na niego taka wkurwiona jak on może...to jeszcze dziecko.
- Stara, współczuje ale nic z tym nie możesz zrobić. Zakładam że jest na ciebie zła że nawet na niego patrzysz?
- Skąd wiedziałaś?
- To jest pieprzony Justin Bieber.

Wróciłam do domu od razu po lekcjach, Justin cały dzień za mną latał, ale mu się nie dawałam. Byłam sama w domu, usiadłam na blacie w kuchni i zaczęłam o tym wszystkim myśleć: Bieber, Cari, Justin, moje życie. Minęły tylko dwa dni odkąd chodzę tu do szkoły a już prawe jej nienawidzę.

~  dwa tygodnie później (piątek) ~

Bieber okazał się być świetnym kumplem. Jeśli chodzi o "takie" relacje to nadal mnie nie interesuje. Między mną a Justinem się trochę popsuło.
Lekcje w szkole skończone, ale dla mnie nie oznaczało to koniec nauki na dziś. Przy mojej szafce czekał już Justin:
- Jak tam? Gotowy na lekcje?
- Z tobą, zawsze .
- Tylko dzisiaj nie nie jesteśmy jak zawsze z moją siostrą bo mama wzięła sobie wolne w pracy.
- Jakoś to przeżyję - uśmiechnął się do mnie. On ma taki intrygujący śmiech że gdyby nie był taki jaki jest poleciała bym na niego. Ruszyliśmy do mojego domu. Przez cała drogę : ja, Li i Justin śmialiśmy się jak nienormalni :
- Pa, Lili - cmoknęłam ją w policzek co odwzajemniłam. Kiedy weszliśmy do domu odezwał się mój towarzysz:
- Szkoda że ze mną się tak nie żegnasz - zrobił minę zbitego psa.
- Musisz sobie zapracować, plus ta mina na mnie nie działa.
- Kurczę, jesteś pierwsza na którą to nie działa.
- Mówiłam ci że jestem inna.
- Hmmm.... - udawał że się zastanawia.
- Jusss!!! Co robisz?!??! - zapytałam ze śmiechem bo mnie gilgotał. - Przestań.
- Powiedz że jestem gorący.
- Nnnnn...nnn... nie !! - nie mogłam powstrzymać śmiechu. Nagle do pokoju wpadła mama a za nią Cari. Moja siostra posyłała mi zimne spojrzenie:
- Dzień dobry - och... jaki dobrze wychowany.
- Dzień dobry, Justin - mama posłała mu promienny uśmiech.
- Przyszedłem jak zawsze w piątki na korki.
- Tak, tak, wiem. Justin może zostaniesz na kolacji?- Tylko nie to!!
- Jeśli to nie problem, to oczywiście.
- Nie, to nie jest problem.
- W takim razie my pójdziemy na górę. Zawołasz nas na kolację? - zapytałam zażenowana tą całą sytuacją.
- Oczywiście.
Zamknęłam drzwi od mojego pokoju:
- Zrobiłeś to specjalnie!
- Co? - zmarszczył brwi.
- Zgodziłeś się na kolację.
- Wcale nie! - krzyknął jak małe dziecko, uwalają się na moim łóżku.
- Wcale tak !
- Nie!
- Tak!
- Nie! - przekomażaliśmy się jak małe dzieci.
- Dobra, złaź z mojego łóżka i bierzemy się do roboty.
- Nie... możemy sobie dzisiaj odpuścić?
- Nie ?
Trwaliśmy tak w ciszy aż w końcu postanowił przerwać tą ciszę:
- Chodź tu do mnie - powiedział robiąc mi miejsce dla mnie.

Justin P.O.V

Wahała się trochę. Powolny krokiem podążała do mnie. Usiadła na brzegu łóżka, zmieniłem pozycję na siedzącą. Zaczęliśmy zbliżać do siebie nasze twarze. Tak jest chodź tu do mnie! Już niedaleko!
- Pora zabrać się do roboty, Bieber - szepnęła mi do ucha. Skutecznie mnie rozproszyła. Żadna dziewczyn nie rozproszyła mnie tak jak ona.
Minęło trochę czasu aż zajarzyłem co tłumaczyła mi Kat. Nie mogłem się skupić ponieważ cały czas patrzyłem się na nią.
- Kat! Justin! Kolacja!
- Chyba musimy skończyć na dzisiaj - powiedziała dziewczyna.
- Nie będę tęsknił. - dziewczyna zachichotała.

- Wyśmienita kolacja, proszę pani.
- Och, dziękuję.
- Bardzo dziękuje za zaproszenie. Jest późno, pójdę już.
- Powinieneś wpadać częściej na kolacje może nawet z całą rodziną.
- Dobrze - uśmiechnąłem się. - Kat to we wtorek u mnie.
- Okej, cześć Justin - powiedziała jakby chciała się mnie pozbyć.
- Cześć. Do widzenia.
- Do wiedzenia.
O dziwo przez cała kolację Cari nie odezwała się słowem. Kilka dni temu powiedziałem jej żeby nie robiła sobie nadziei bo między nami nic nigdy nie było, nie jest i nie będzie. Niestety ona tego nie rozumie bo wypisuje do mnie że było by na razem dobrze itp. Po pierwsze ja nie bawię się w związki, po drugie ja wolę jej siostrę. Może spiknę ją z moim bratem? Albo raczej nie bo będzie więcej przebywać w moim domu.

- Cześć wszystkim! Już jestem!
Cisza. Podszedłem do kuchennego stołu na którym zobaczyłem karteczkę z moim imieniem ' Pojechaliśmy do babci bo miała ważną sprawę, wrócimy jutro w południe. Jak wrócimy dom mam stać nie naruszony!
Mama, Tata'
- Wolna chata. Super!
Miałem nadzieję że wpadną do mnie kumple. Nacisnąłem klamkę od swojego pokoju:
-Lola, co ty tu robisz?
- Czekam na ciebie, skarbie - zaczęła składać pocałunki na mojej szyi - gdzie tak długo byłeś?
- U Kat - uśmiechnąłem się na samo wspomnie.

Lola P.O.V

Złość buzowała w moich żyłach. Jak do jasnej cholery u Kat! Mówiłam coś tej idiotce. Już ja się postaram żeby zostawiła go raz na zawsze.

 Obudziłam się w objęciach Biebera.
- Słodki, niewinny Justinek, nawet nie wiesz co dla ciebie planuję.
Nie słyszał mnie, spał, specjalnie obudziłam się wcześniej od niego. Zabrałam jego telefon i napisałam do Kat

Do Kat
Chodź tu do mnie szybko! Mam problem!


Od Kat
Już idę, idę.


- naiwna - uśmiechnęłam się chytrze. Wykasowałam te wiadomości z telefonu Jusa i czekałam na tą ofiarę losu.

*********************************************************************************
Jest już 6 rozdział i ponad 3000 wyświetleń. Jestem wam ogromnie wdzięczna. Przychodzę do was z dłuższym rozdziałem, myślę że się ucieszycie.  Pojawiła nam się nowa postać właściwie dwie postacie.
Komentuj to motywuje