środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 8

Kat P.O.V

- Kto to taki?
- Ashly Kolbin - znacie ten typ człowieka z filmów. Pryszczata, brzydka, z okularami na nosie, aparatem na zębach, w warkoczykach, ubierająca się jak babcia klozetowa. Raczej nie w typie Justina.To mocne słowa ale taka była. Taka brzydula ale za to bardzo dobrze ucząca się.
- Bardzo dobrze. W takim razie powiem o tym Panu Bieberowi.
- Dobrze, do widzenia.
No i się do igra wreszcie, 1:0 dla mnie! Trzeba tylko trochę do poczekać. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek na fizykę. No nic trzeba trochę się z nim pomęczyć. Całe 45 minut ten dureń się uśmiechał. Zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.
Lekcja się skończyła, a ja już miałam uśmiech na twarzy bo za chwilę będzie matematyka.
- Witam, klasę! - krzyknęła matematyczka.
- Dzeń - do -bry!
- Justin zostań na chwilę po lekcji.
Juhuuuuuu marze żeby zobaczyć jego minę. Chyba bym padła. Odliczałam sekundy, minuty i wreszcie ten przyjemny dźwięk dla ucha ucznia, dzwonek.
Wstukałam mój kod od szafki i pociągnęłam za drzwiczki. Wyjęłam potrzebne mi książki, zamknęłam drzwi nagle zostałam pociągnięta tyłem do kogoś na klatkę piersiową. Wspomnienia przeszłości uderzyły we mnie gwałtownie. Zła przeszłość o której chciałam zapomnieć. Boję się. Boję się...
- Puść mnie! - zaczęłam się szarpać, łzy zaczęły lecieć mi z oczu.
- Musimy pogadać. - To Bieber...
- Puść! Nie mamy o czym gadać!
- Chyba jednak mamy.
- Hej, Bieber! Puść ją! - krzykną Luke.
- Nie wtrącaj się - syknął w jego stronę. Kiedy oni się tak kłócili wyrwałam się Justinowi. Jego oczy były ciemne, wręcz czarne. Nie wiedziałam tylko czy to z powodu Luka czy z powodu korepetycji. Szybko podbiegłam do mojego wybawcy i wtuliłam się w niego, zamknął mnie w opiekuńczym uścisku. Uspokoiłam się trochę. Troszeczkę. Spytacie pewnie dlaczego tak zareagowałam. To zdarzyło się w Anglii jak i reszta złych rzeczy.

Była pora lunchu Luke chciał żebym usiadła z nim i jego przyjaciółmi czyli w bardzo popularnym gronie, ale ja wolałam usiąść z boku, z moimi kumpelami : An, Alex i Jen. Zauważyłam je jak siedzą z boku. Podeszłam bliżej nich i usiadłam koło An:
- O, hej Kat. Coś się stało? - zapytała Alex.
- Nie, dlaczego miało coś się stać?
- Jesteś tak jakaś dziwna.
- To z głodu. Jestem strasznie głodna.
Cały czas Jen patrzyła się na Luka. Postanowiłam wybadać sprawę.
- Jen, pójdziemy się przejść?
- Tak nagle?
- Mmmmmmhhhyy! - klasnęłam w ręce.
- Ale teraz?
- Tak, Luke nie ucieknie! - Jej twarz zrobiła się czerwona. Wstała i pociągnęła mnie za rękę na zewnątrz budynku.
- Chodź do kawiarenki.
- Dobra...- powiedziała zniechęcona.
- Zagrajmy w '10 pytań' ok?
- A jak się w to gra?
- Jen, nigdy w to nie grałaś? - pokręciła przecząco głową.
- Ugh... zadajemy sobie na wzajem pytania i odpowiadamy na nie szczerze, tak dowiemy się więcej o sobie.
- Ta gra nie ma sensu.
- Chyba nie tchórzysz? - uniosłam pytająco brew.
- Nie, nie no co ty. Ja zacznę. Hmmm... mmm... Miałaś kiedyś chłopaka? - przełknęłam nerwowo ślinę, nie lubię o tyn wspominać.
- Miałam nawet dwóch. Okej teraz ja. Czujesz coś do Luka? Odpowiadamy szczerze - upomniałam ja.
- yyyy... ja... tak...
- wiedziałam, co zamierzasz z tym zrobić?
- A muszę coś z tym robić? Jest dobrze tak jak jest.
- Tsa, jasne...

Miło spędziłam czas z Jen. Trzeba było wracać na lekcje, ale to nic bo przez pozostałe lekcje ciągle esemowałam z moim Justinem. Poprawił nam się kontakt przyznaję, myślę nawet że jak byśmy się spotkali na żywo to może zostalibyśmy parą? Ciekawe jak by to było w realu usłyszeć jego głos mówiący do mnie "moja księżniczka" ?  Taka zamyślona doszłam do domu. Zamykając za sobą drzwi zadzwoniłam do Luka i poprosiłam go żeby do mnie przyszedł. Minęło około 10 minut, a dzwonek do drzwi zadzwonił po domu:
- Cześć, wchodź.
- Hej, to co się stało że musiałem się do ciebie tłuc? - powiedział wchodząc do budynku.
- Zagrajmy w "10 pytań" !
- A może by tak 'Luke, napijesz się czegoś?' - zapytał udając piskliwy głosik.
- Chce ci się pić?  - zapytałam znudzona.
- Nie za bardzo. To gramy?
- Ja zaczynam! Podoba ci się ktoś w szkole?
- Tak. Podoba ci się Bieber?
- Co?! Bieber? Nie. Znasz Jen, moją nową kumpele?
- Nie. - Jak to jej nie znasz?!??! - przerwałam mu.
- Normalnie.
- Ugh... ty wszystko psujesz.
- Ja wszystko psuje? Nie znam jakiejś laski, a ty mi mówisz że wszystko psujesz?
- Nie jakiejś laski tylko Jen!
- Dobra nie ważne. Ty zadajesz pytanie.
- Jak nazywa się ta dziewczyna?
- A skąd wiesz,  że to jest dziewczyna? - Czy on woli chłopców? Jejciu!
- Ale masz minę - wybuch śmiechem - tylko żartowałem. - uffff...
- Jak się nazywa?
- Czekaj chyba Hanna.
- To zapomnij o Hanie, bo za chwilę poznasz Jen.
- Nie wiem co kombinujesz.
Postanowiłam ich spiknąć ze sobą.

Do Jen
Spotkajmy się za 20 minut w Starbucksie.

Od Jen
Ok.

- Zbieraj się. Idziemy do Starbucksa.
- Po co? - zapytał przyjaciel.
- Zobaczysz, chodź.
Doszliśmy na miejsce przed czasem. Zajęliśmy miejsca przy oknie, kelnerka wzięłam nasze zamówienia
- Kat, muszę na stronę.
- Dobra, leć.
Kiedy Luke zniknął za drzwiami toalety przyszła Jen:
- Hej, Kat.
-Hej, wzięłam ci waniliową Latte.
- Dzięki. Wiesz...- przerwała widząc Luka który właśnie usiadł na przeciwko niej.
- Luke, to jest Jen.
- Jen to jest...- Luke - przerwał mi chłopak. Chyba wpadła mu w oko.
Dziewczyna cały czas się rumieniła. Mój telefon zawibrował.

Od Luke
Słodka ta twoja koleżanka. Wiesz... możesz już iść?

Uśmiechnęłam się do niego:
- Wiecie co ja będę już lecieć robi się już ciemno - powiedziałam.
- W takim razie ja też będę już iść. - powiedziała Jen
- Ja cię odprowadzę - uuuhuhuuuh,Luke odprowadza jakąś dziewczynę to coś poważnego.
- Cześć wam.
- Cześć. - opowiedzieli zgodnie. Oni poszli w lewą stronę, a ja w prawą.
Miałam dziesięć minut na dojście do domu. Przecież nie zdąrze, będę musiała iść na skróty przez las. Minuty miały, a ja szłam przez ciemne drzewa. Nagle usłyszałam łamiące się gałązki za mną. Nie myśląc za dużo odwróciłam się.
- Co taka ślicznotka, robi tutaj sama? - chciałam iść dalej ale napastnik był szybszy i złapał mnie mocno za rękę.
- Pu...pu...puść mnie - mój głos drżał ze strachu.
- Nie tak prędko - pokiwał palcem na znak groźby.
- Błagam nie rób mi krzywdy.
- Mogłaś nie chodź tutaj o tej porze.
Wtedy kopnęłam go w piszczel i zaczęłam uciekać, niestety był szybszy. Podbiegł do mnie, wymierzył mi cios z pięści w twarz, potem tylko czułam jak kopie mnie po całym ciele. Krew lała się ze mnie strumieniami. Miałam całą zakrwawioną twarz. Cały czas mnie bił, straciłam przytomność może i na moje szczęście bo nic już nie czułam.

Delikatnie otworzyłam oczy, zamrugałam kilkakrotnie. Zorientowałam się że jestem w jakiejś białej sali, na krześle przy łóżku śpi mama.
- Mamo? - szepnęłam.
- Córeczko, tak się o ciebie martwiłam.
- Gdzie ja jestem i co się stało?
- Jesteś w szpitalu, zostałaś pobita.
Fala wspomnień uderzyła w moje ciało.
- Ile spałam?
- Dwa dni - mama uśmiechnęła się smutno - Kat, ja cię tak strasznie przepraszam. To moja wina.
- Dlaczego tak myślisz?
- Gdybym ci tak szybko nie kazała wracać do domu...
- Przestań, mogłam ci powiedzieć że wrócę później i mogłam nie iść przez ten park.
- O, dzień dobry. Widzę że się pani obudziła - powiedział radosno pan doktor.
- Dzień dobry, mam pytanie, długo będę tutaj jeszcze leżeć? Nie za bardzo lubię szpitale.
- To zależ jak się pani czuję.
- Bardzo dobrze.
- W takim razie zrobimy jeszcze kilka podstawowych badań i będzie pani mogła wrócić do domu, ale najpierw musi pani porozmawiać z policją.
- Tak, oczywiście. Czy mogła bym już z nimi porozmawiać, chcę to mieć już z głowy.
- Dobrze, już ich wołam.

Spotkanie z policją było nie przyjemne. Przypomniał mi się ból który w tedy odczuwałam, w tedy w lesie. Zrobiono mi już wszystkie potrzebne badania więc mogłam już wracać do domu :
- Proszę o to wypis ze szpital - powiedział doktor wręczając mi papierek - ma pani złamane trzy żebra więc przez dwa tygodnie proszę nie wychodzić z domu, daje pani jeszcze usprawiedliwienie do szkoły i zwolnienie na miesiąc z lekcji w-f'u - dał mi wszystkie papiery.
- Dziękuje, do widzenia - uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił.

*********************************************************************************
Na początku napisać że bardzo szybko napisaliście 10 komentarzy więc zgodnie z umową dodaję nowy rozdział. Mam nadzieję że spodobał wam się rozdział wiele się w nim dzieję. Zebrało mi się dzisiaj na podziękowania, dziękuję za: te wszystkie miłe komentarze, wszystkie wyświetlenia, wszystkich czytelników. DZIĘKUJĘ. Przypominam jeszcze że w zakładce znajdziecie informowanych chciałam jeszcze polecić jedno powiadanie o sławnym Justinie ----- > too Easy Love 
Komentuj to motywuje. 
Buziaki Ania :*

13 komentarzy:

  1. Rozdział super jak zawsze :) czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże! Co ona zrobiła?! Udusić ją tylko za to, że nie chce udzielać mu tych korepetycji. Ale ty mnie męczysz. Ha chcę, żeby dowiedzieli się, że oni to oni :) Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ������

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham ������

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ♥ kocham to! Szybko następne :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kc...no po prostu kc....<33333

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku jaki supi blog ��❤

    OdpowiedzUsuń