wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 11

Bardzo ważna notka pod rozdziałem!

Kat P.O.V

Dzisiaj Bieber zobaczy mojego 'chłopaka'! Chcę zobaczyć jego minę! Calum nie ma nic przeciwko żeby być ze mną 'w zwązku',  ja chcę zemścić się na Justinie ,a on na swojej byłej. Wszystko składa się jak układanka.

Do Justin <3
Przecież ci piszę że babka od geografii mnie wkurza.


Od Justin <3
Myślałem że Księżniczki kochają wszystkich ludzi :D


Do Justin <3
Awwww... słodzisz, misiek :


Od Justin <3
Dobra, leć już do szkoły bo się prze zemnie spóźnisz.


Jak ja kocham tego człowieka, a jak on udaje? A co jeśli to jakiś czterdziestoletni pedofil? Nie! Przecież gadałam z nim przez telefon i brzmiał na swój wiek. Nie wiem czy powinnam z nim to ciągnąć, nie wiadomo kiedy się spotkamy, może nawet nigdy. A co jeśli on mnie oszukuje? Jeśli mnie okłamał nie wybaczę mu tego. Już przejechałam się na paru osobach. Jeden mówił że mnie kocha, a potem... potem... mnie zgwałcił - wybuch łez eksplodował z moich oczu. Nienawidzę o tym wspominać, w tym mieście tylko Luke, Lili, rodzice i Cari wiedzą o tym zdarzeniu. I niech tak zostanie. Wstałam z łóżka nie mogłam opanować swoich łez, zrobię coś po czym zawsze się uspokajałam. Weszłam do łazienki, zakluczyłam ją, sięgnęłam do szafki pod umywalką i wyjęłam żyletkę. Patrzyłam jak światło żarówki odbija się w metalu. Podniosłam rękę z przedmiotem do góry i zrobiłam pierwsze rozcięcie. Pisnęłam z bólu. Kresek z lejącą się krwią na moim nadgarstku było coraz więcej. Kiedy widok mojej krwi mnie uspokoił weszłam pod prysznic. Patrzyłam jak woda miesza się z czerwoną cieczą i chyba cieszyłam się że to zrobiłam. Skończyłam się myć, wytarłam się niebieskim ręcznikiem, obwiązałam wokół ran bandaż i wyszłam z pomieszczenia kierując się do garderoby. Założyłam na siebie biały podkoszulek, skórzane czarne obcisłe legginsy, czarne szpilki, a na bandaż czerwoną bandankę. Pora iść do szkoły.

Szkoła jak ja kocham to miejsce - wyczuj ten sarkazm. Od moje przemiany dużo się zmieniło, chłopaki mówią do mnie cześć, a brzydsze dziewczyny patrzą z zazdrością. Miałam już sporo 'ofert' randkowych ale odmówiłam. Bieber od czasu akcji w schowku woźnego nie odzywa się do mnie, czasem tylko czuję jego przeszywające mnie spojrzenie. Chcesz jego dotyku - Co? Nie! Zamknij się umyśle.
Lili ciągle chwali moje włosy, fakt wyszły ślicznie. Kończyła się ostatnia lekcja, a ja zamiast uważać to patrze na zegarek w telefonie. Chcę już zobaczyć minę Justina. Nie, ty chcesz by był zazdrosny - Och zamknij się. Dzwonek. Szybko wybiegłam z budynku i zobaczyłam Caluma jak stoi oparty o swój samochód. Widziałam jak niektóre dziewczyny reagowały na widok chłopaka. Szczerze powiedziawszy wygląda bardzo przystojnie ale nie jest w moim typie.
- Siemka - powiedział.
- Hej, jeszcze raz dziękuje za to co robisz.
- Nie ma za co, przecież robisz to samo dla mnie. Moja była też chodzi tu do szkoły. - Ou... nie wiedziałam. - Który to chłopak?
- Jaki chłopak - zapytałam zdziwiona.
- No ten przed którym mieliśmy udawać parę.
- A, ten - uśmiechnęłam się. - Ten co stoi po prawej stronie w czarnych butach.
Calum spojrzał w jego kierunku, szybko pochylił się nade mną i złączył nasze usta w pocałunku, to znak że Justin patrzył się na nas.
- Kat, mogę cię o coś zapytać?
- Wal.
- Zakochałaś się w nim?
- Co? - W sumie sama nie wiem.
- No tego chłopaka, udajemy parę żeby był zazdrosny... - Och... rzeczywiście wygląda jakbym go kochała.
- To tylko tak głupio wygląda - skrzywiłam się.
- Calum... umm... możemy zamienić się miejscami.
- Chcesz patrzeć na jego minę? - podniósł pytająco jedną brew. Mrugnęłam do niego okiem na co się zaśmiał. Teraz to ja siedziałam tyłkiem na masce pojazdu, a chłopak stał przede mną. Całowaliśmy się tak długa jak tylko było można, a to dlaczego? Dlatego że ten Bieber cały czas się na mnie gapił... Co ja dwie głowy mam że się tak patrzy? Kątem oka spoglądałam na Justina, był wkurzony. Jego ciało był napięte, dłonie zaciśnięte w piąstki, wściekle wyjął kluczyki od swojego samochodu i ruszył do niego. Fart chciał że akurat samochód 'mojego' chłopaka stał obok jego samochodu. Ruszył z piskiem opon, a my mogliśmy już przestać.
- Wreszcie... - odetchnęłam z ulgą.
- Ej, aż tak źle całuję? - Calum żartobliwie złapał się z serce.
- Strasznie - zażartowałam - Odwieziesz mnie do domu?
- Jasne.
Wsiadłam do samochodu, zapięłam pas, a chłopak zrobił to samo. Jechaliśmy w świetnej atmosferze:
- Kat, wiesz że ty mu się podobasz?
- Komu?
- Jeson...Jusen...Justin! Justinowi.
- Że niby ja ? No co ty?
- To dlaczego się tak długo na ciebie patrzył? - O kurczaczki... rzeczywiście ale żeby od razu podobać, a ten pocałunek w tedy u mnie w pokoju... O NIE JUSTIN  BIEBER SIĘ WE MNIE KOCHA, A JA CHYBA W NIM...

~ parę dni później~

Zapowiada się nuuudny czwartkowy wieczór. Mam dzisiaj iść do Biebera i zrobić projekt na matematykę. Niestety jestem z nim dlatego że Ashly jest chora, a że to ja najpierw miałam z nim korepetycje to i jestem z nim w parze. Świetnie. Odstawiłam się jak na randkę, ale tak żeby nie przesadzić. Psiknęłam się perfumami i wyszłam z budynku. Szłam szybkim krokiem, chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Zadzwoniłam do drzwi, otworzył mi największy dupek na świecie. Chciałaś powiedzieć największe ciacho na świecie. - Zamilcz. Zilustrował mnie od stup do głów. Oblizał usta i przepuścił mnie w przejściu witając się ze mną.

- Już rozumiesz? - zapytałam znudzona tą całą matematyką.
- Yyyyy... chyba nie.
- Justin, pracujemy nad tym już dwie godziny!
- No wiem, ale to nie moja wina że nie umiesz wytłumaczyć - uśmiechnął się do mnie w bardzo uroczy sposób.
- A to nie moja wina że ty nie rozumiesz.
- Nieważne, zaraz przyjdę - powiedział i wyszedł z pokoju. W oczekiwaniu na chłopaka wyjęłam swoją komórkę 

Do Justin <3
Jestem strasznie zmęczona tą całą nauką.

Wysłałam wiadomość, a za chwilę telefon Biebera wydobył z siebie dźwięk.

Do Justin <3
Pomocy!!

Znowu to samo. Komórka Justina zadzwoniła. Dziwne. Zaciekawiona sięgnęłam po telefon chłopaka. 
- Dwa SMS'y od Księżniczki - szepnęła do siebie. Weszłam w te wiadomości i momentalnie zamarłam.

Od Księżniczki
Jestem strasznie zmęczona tą całą nauką.

Od Księżniczki
Pomocy!!

Łzy momentalnie wylały się z moich oczu...
- Justin to mój Justin - powiedziała do siebie. Makijaż z moich oczu spływał po moich rękach i twarzy.
- Hej, Kat chcesz coś do picia?
- Muszę już iść - powiedziałam i wybiegłam z jego domu.
Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać.

*********************************************************************************
BUM! Jestem z nowym rozdziałem. Było ponad piętnaście komentarzy jest i nowy rozdział. Wreszcie Kat wie kto jest Justinem, ale nie cieszcie się za długo bo szykuje się nowa dawka akcji.
Bardzo dziękuję wam za komentarze. Niestety mój blog jest mało znany, jeśli możecie do polecajcie bloga byłabym wam bardzo wdzięczna.
Jest mały problem... wyjeżdżam 1 maja, a wracam dopiero 11. Nie wiem czy będę miała połączenie z internetem, więc nie wiem kiedy będzie rozdział. Jeżeli nie wstawię go od 1 do 11 maja to będzie od razu po moim powrocie. Sprawdzajcie bloga w piątek tak wieczorem to może będzie rozdział bo może będę miała połączenie z internetem. Nie martwcie się wrócę do was :) Piszcie mi komentarze jak podoba wam się rozdział.

Buziaki Ania :*
Komentuj to motywuje.

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 10

Justin P.O.V

Była tak blisko, pochyliłem się nad nią - a nie mówiłam że to ja na ciebie tak działam? - szepnęła nie cofając się.
- Zamknij się - powiedziałem i zachłannością wpiąłem się w jej usta. Byłem zdziwiony kiedy oddała pocałunek, nasze usta współgrały ze sobą, odsunęliśmy się od siebie dopiero w tedy kiedy skończył nam się tlen. To nie był taki pocałunek jak z tymi plastikami ze szkoły, był... był... inny. Inny? Był taki jak by prawdziwy.
- yymm...ja przepraszam...- właśnie przeprosiłem dziewczynę że ją pocałowałem. Jak ona na mnie działa.
-Chyba nie powinieneś przepraszać.
- Czemu? - Co się z nią dzieje?
- Przecież oddałam pocałunek.
- Ale dlaczego to zrobiłaś? Nie nienawidzisz mnie?
- To że cię pocałowałam to nie znaczy że cię lubię. - Chyba się zgubiłem.
- Ja już pójdę, tu masz kartkę z pracą domową - położyłem kartkę na stole i wyszedłem z jej pokoju.

Kat P.O.V

Boziu, co ja zrobiłam? Jak ja mogłam? Zachowałam się jak jedna z plastików która liże się z każdym. Źle się z tym czuję. Ale ten pocałunek był taki szczery, jak byśmy coś do siebie czuli, a może...? Nie! Ja oprócz nienawiści do niego nic nie czuję. A może jednak. On całuje tak bosko, wygląda tak niesamowicie i te jego oczy jak karmel w słońcu. Katherino Kat Liver ty się w nim zakochujesz. NIE!

~tydzień później~

Dzisiaj nastał dzień kiedy muszę iść do szkoły. Trochę wypoczynku dobrze mi zrobiło, ale kiedyś trzeba wrócić do rzeczywistości tym bardziej że od dzisiaj w szkole jestem nowa ja. Ogarnęłam się trochę, nałożyłam grubą, czarną kreskę na powiekę, czerwoną jak krew szminkę i róż na policzki. Pobiegłam do garderoby i włożyłam bardzo króciutką spódniczkę i do tego żółty crop top z napisem 'confident', natomiast na stopy włożyłam dosyć wysokie szpilki.
- Hej Lili - cmoknęłam ją w policzek na środku ulicy.
- Cześć, nadal w to nie wierzę że całowałaś się z Bieberem. Jak to było?
- On całuje bosko, ale w sumie sama nie wiem. Ten pocałunek był taki jakby prawdziwy.
- Czyli motylki w brzuchu? - Nie zastanawiałam sir nad tym, kurczę a jeśli że rzeczywiście? A jeżeli on całuję tak każdą dziewczynę? Tak! Pewnie każdą.
- Nie no coś ty.
- Dobra, ja to bym chciała żeby Bieber mnie pocałował.
- Czemu?
- Chciała bym zobaczyć czym się te wszystkie dziewczyny zachwycają.
- Nie ma się czym zachwycać.
- Zaraz, przed chwilą mówiłaś że całuje bosko.
- Li, łapiesz za słowa.
Doszłyśmy do szkoły śmiejąc się jak wariatki. Kiedy przekroczyłam próg budynku z Lili u boku wszystkie oczy powędrowały na mnie. Dziewczyny patrzyły z zazdrością, a chłopaki mieli otwarte buzie. W końcu natrafiłam na wzrok który najbardziej chciałam zobaczyć. Jego ciało mocno się spięło kiedy jego koledzy wędrowali o mnie wzrokiem. On mnie patrzył się w co jestem ubrana, on patrzył mi w oczy... Zignorowałam go chodź było ciężko to zrobić o ruszyłam w stronę mojej szafki. Drzwi się zacięły i nie mogłam sobie poradzić z ich otworzenie z pomocą przyszedł jakiś chłopak:
- Pozwól że to ja otworze ci szafkę.
- Och...dziękuje. - Za chwilę drzwiczki były już otwarte.
- Jestem Mark.
- A ja jestem Ka...- nie dane było mi skończyć ponieważ, chłopak o karmelowych oczach szarpnął mnie mocno za rękę i zaciągnął do schowka woźnego.
- Wow, zwolnij trochę Jus. Jesteśmy w szkole - zaśmiałam się.
- Co ty wyprawiasz? - wzmocnił uścisk na moim ramieniu.
-Aaaaa! To boli! - poluzował uścisk.
- Co ty wyrabiasz?
- No wiesz, postanowiłam trochę zmienić swój image.
- Image?
- Tak, chcę mieć chłopaka, a chłopaki lecą na takie plastiki.
- Chcesz mieć pierwszego z brzegu?
- No, nie wiem? Jak nadarzy się okazja. - jaką ja robię z siebie słodką idiotkę.
- Miałem cię za inną - spluną.
- Ciekawe za jaką?
- Inną - wyszedł. Po prostu wyszedł.
Połowa dnia w szkole minęła dość nudno, ja nadal gryzłam się w myślach że jestem teraz słodką idiotką. Przerwa. Wybiegłam z klasy i szybkim krokiem poszłam do łazienki. Weszłam tam. Justin i jakaś dziewczyna z młodszej klasy wymieniają się śliną. I to ja polecę na pierwszego z brzegu. Wiedziałam że on całuje każdą. O nie, ja nie dam sobą tak pomiatać. Wyszłam z łazienki, poszłam na piętro i szukałam Luka. Dorwałam go w swoje ręce i zaciągnęłam go do jakieś pustej sali:
- Nie owijając w bawełnę... pamiętasz jak kiedyś przyjechałam na wakacje do ciebie a ty zapoznałeś mnie ze swoim przyjacielem Calumem?
- No tak, co związku z tym?
- Czy ktoś od nas ze szkoły go zna?
- Do czego zmierzasz?
- Odpowiedz.
- No nie.
- Mam do niego prośbę.
- Jaką ?
- Musi udawać mojego chłopaka.
- A to czemu?
- Możesz raz nie pytać się o nic i po prostu mi pomóc?
- Dobra, spotkamy się z nim o 18 u mnie w domu. Okej?
- Okej.
No Bieber, zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.

Justin P.O.V

Stałem sobie z chłopakami na korytarzu, nagle przez próg szkoły przeszła dziewczyna. Po oczach mogłem poznać że to Kat. Byłem na nią wściekły że teraz każdemu się podoba. - Bieber, ty się zakochujesz - zamknij się umyśle. Nasze wzroki się spotkały, coś dziwnego przeszło moje ciało. Zobaczyłem jak ten frajer Mark klei się do dziewczyny. O nie ja na to nie pozwolę. Zaciągnąłem ją do schowka woźnego:
- Wow, zwolnij trochę Jus. Jesteśmy w szkole - zaśmiała się.
- Co ty wyprawiasz? - wzmocniłem uścisk na jej ramieniu. Zawsze tak robię jak się denerwuje.
-Aaaaa! To boli! - poluzowałem uścisk.
- Co ty wyrabiasz?
- No wiesz, postanowiłam trochę zmienić swój imag.
- Imag?
- Tak, chcę mieć chłopaka, a chłopaki lecą na takie plastiki.
- Chcesz mieć pierwszego z brzegu?
- No, nie wiem? Jak nadarzy się okazja. - Czemu ona tak mówi?
- Miałem cię za inną - splunąłem.
- Ciekawe za jaką?
- Inną - wyszedłem. Po prostu nie wytrzymałem i wyszedłem.
- Hejka Justin - szepnęłam i do ucha Lola którą my nazywamy przylepą.
- Nie teraz - powiedziałem i odszedłem.

*********************************************************************************
Hejka, jest już 10 rozdział.
Z tej okazji że mamy okrągłą liczbę postanowiłam że...
15 komentarzy = nowy rozdział
Mam nadzieję że spodobał wam się rozdział. W końcu zadziało się trochę między Kat a Justinem :)
Myślicie że pomysł Kat jest trafny?
Do następnego.

Buziaki Ania :*
Komentuj to motywuje.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 9

Justin P.O.V

Minął tydzień odkąd po raz ostatni widziałem Kat. Od tygodnia nie pojawia się w szkole, to chyba nie przez to jak zaregowła na mój uścisk. Swoją drogą jej reakcja była dziwna, tylko ją złapałem, a ona zaczęła płakać, co jak co ale nienawidzę kiedy kobiety płaczą. Jeśli chodzi o moją Księżniczkę... to chyba nie chcę tego dłużej ciągnąć, cały czas ją okłamuję, ale jeśli odejdę to ją skrzywdzę. Nie chcę tego, dużo nacierpiała się w swoim życiu. Dlaczego to jest takie trudne? Jest czwartek wieczór, dzięki Kat musiałem użerać się dzisiaj z Ashley, byłem wściekły na tą brązowo włosą dziewczynę*. Trochę ją postraszę. Biedna.
- Mamo! Wychodzę! Nie czekajcie na mnie!
Nie zdąrzyli nic odpowiedzieć bo trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Szedłem myśląc jak ja dostanę się do jej domu. Podszedłem pod dom. Żadnego auta na podjeździe ale światło jej pokoju się pali. Mam farta! Zostawiła otwarte okno, kretynka. Wspiąłem się na drzewo, przeskoczyłem przerwę między rośliną a parapetem. Byłem już w środku, usłyszałem dźwięk wody. Bierze prysznic. Łóżko wyglądało tak jak by z niego nie wychodziła co najmniej tydzień, chusteczki walające się po podłodze w pomieszczeniu. Oparłem się o ścianę i czekałem na dziewczynę. Minęło 10 minut aż wreszcie zobaczyłem Kat, stała z mokrymi włosami, w samym ręczniku :
- Ju...Ju...Justin... co t...t...ty tu r...robisz? - zajkąkała się.
- Nie było cię w szkole tydzień. Pomyślałem że wpadnę - podeszłem bliżej niej. -  Dlaczego nie było cię w... - wtedy zobaczyłem jej siniaki, zadrapania. Przejechałem opuszkami palców po jej nagim ramieniu na którym znajdował się filetowy siniak. Drgnęła pod moim dotykiem, poczułem coś dziwnego, spojrzałem w jej oczy w których było widać strach, ból i cierpienie.
- Kto ci to zrobił? - zapytałem szeptem. Przeniosłem moje palce na jej policzek na którym było duże rozcięcie. Odsunęła moją dłoń od niej:
- Chyba powinieneś już iść. 
- Ty nie chcesz żebym już szedł, prawda?
- Justin, mówię serio. Za chwilę mogą przyjść moi rodzice, zresztą Cari jest w pokoju na przeciwko.
Podszedłem do niej jeszcze bliżej, o dziwo nie cofnęła się. Pochyliłem się nad nią. Wtedy zapomniałem o straszeniu Kat, liczyła się chwila. Nasze usta dzieliły milimetry, delikatnie dotknąłem jej ust moimi nagle drzwi od pokoju zostały otworzone :
- Kat masz moż... - Kat! Co się tu wprawia?! Przecież ty kochasz Justina!!! Czemu całujesz się z Bieberem?! - wykrzyczała Cari. Zabiję ją kiedyś.
- Masz rację, nie powinnam - Kat spuściła głowę. Jezuuu, taka szansa.
- To ja już pójdę - wtrąciłem i puściłem jej pokój. Tym razem użyję drzwi.

Kat P.O.V

Co tu się przed chwilą działo? Ja, Justin, Cari. " Przecież ty kochasz Justina" Justina...Justina... nie można kochać kogoś kogo się nie spotkało. Nie jestem z nim w  związku, więc mogę robić co będę chciała. Z drugiej strony jak mogłam dopuścić do takiej sytuacji  z Bieberem... Przecież on codziennie ma inną. Mam szacunek do siebie i nie będę kolejną jego 'dziewczyną' , o ile można tak to nazwać. Boże... jeszcze ja w tym ręczniku, kretynka. Jak mogłam zostawić otwarte okno? - rozmyślałam nad tym kiedy moja siostra wrzeszczałam na cały dom jak to ja jestem okropna. Dosyć tego, za daleko się to posuwa. Skończyła się dobra Kat. 
- Cari, nie wrzeszcz na mnie! To nie moja wina że on woli mnie a nie ciebie! - wykrzyczałam jej prosto w twarz. Nic nie odpowiedziała tylko trzasła moim drzwiami. Szybko ubrałam się w piżamę oraz wysuszyłam włosy. Postanowiłam przejrzeć moje ciuchy. Poszła do garderoby, wyrzuciłam wszystkie ubrania z półki i usiadłam na podłodze.
- To nie, to nie, to też nie - umówiłam do siebie wrzucając do worków moje ubrania.

- Boziu - przyłożyłam dłoń do ust z przerażenia - nie mam się w co ubrać.
Jutro muszę iść na oooogromne zakupy.
- Tato, zostawisz mi jutro trochę pieniędzy, chcę iść jutro na zakupy? - zapytałam schodząc po schodach na dól.
- Dobrze, może być...- ojciec sprawdza portfel - trzysta? 
- Ty się jeszcze pytasz? Dziękuję.
- Ale uważaj na siebie, dobrze?
- Dobrze.
Wróciłam do siebie z keszem, wzięłam osiem worków pełnych moich strach ubrań i wyrzuciłam je przez okno. Ciuchy wylądowały w naszym ogrodzie, szybko i cicho zeszłam na dół oraz wyszłam na zewnątrz. Rozpaliłam ognisko w ogrodzie. Kiedy ogień był już dosyć duży wrzuciłam do niego pełne worki. Patrzyłam jak się kopcom. Może ktoś z boku powiedział by że jestem nie normalna, patrzę się w ogień kiedy moje ubrania się palą, ale ja po prostu mam dość tego że wszyscy mną pomiatają, Cari, Lola, Bieber. Jest tylko kilka wyjątków, rodzice, Lili i Justin dla nich zostanę sobą.

Budzę się około dziesiątej dlatego że całą noc przegadałam z moim Justinem. Jest ta godzina więc oznacza to że jestem sama w domu. Mam jeszcze tydzień wolnego więc nie ma co marnować czasu. Wzięłam gorącą kąpiel, umyłam delikatnie wszystkie zadrapania i siniaki. Wytarłam się do sucha, uczesałam włosy zrobiłam delikatny makijaż i udałam się do garderoby. Ubrałam zwykłe długie spodnie z wysokim stanie, bluzkę na długi rękaw z napisem "Bronx" oraz białe air Forsy na stopy. Ten zestaw zostawiłam sobie żeby mieć w czym iść na zakupy. 

Chodziłam już dwie godziny po centrum handlowym. Wybrałam na razie trzy krótkie sukienki, białą, czarną i granatową, dwa crop topy, dwie króciutkie spódniczki oraz jedne krótkie spodenki z wysokim stanem. Trochę za krótkie. Poszłam jeszcze do kilku sklepów z których wyszłam obładowana torbami. Trzeba kupić jeszcze kosmetyki i iść do fryzjera. Weszłam do Maca, wybrałam sobie różnokolorowe cienie, krwisto czerwoną szminkę oraz róż do policzków. Wyszłam z budynku, od razu udałam się do mojego fryzjera.

- Cześć, Chloe! - krzyknęłam wchodząc do salonu fryzjerskiego.
- Hejka, Kat! Dawno cię nie było. Co dziś robimy?
- Myślałam nad zmianą długości i koloru.
- Coś konkretnego?
- Nie, zdaję się na ciebie.
- Okej, rozumiem że ta zmiana to przez jakiegoś chłopaka co? - fryzjerka zadawała mi pytania podczas kiedy ja siedziałam przed nią na fotelu a ona zajmowała się moją fryzurą 
-  Mniej więcej. 

- Okej, gotowe - powiedziała Chloe klaszcząc e ręce. Podeszłam do lustra. Wyglądałam ślicznie, miałam średniej długości włosy, kolor był trochę rudy a trochę karmelowy.
- Bardzo dobrze się spisałaś.
- Dziękuję, też mi się podoba. Gdybym była tym chłopakiem to już dawno była byś moją dziewczyną. 
- Dobra, dobra to ile płace?
- Jeśli to dla chłopaka to nic - uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłam.
- Dziękuję, pa.
- Cześć, cześć.
Opuściłam salon i udałam się z moim torbami do domu.

Dotarłam do domu grubo po piętnastej, za chwilę przyjdzie Li podać mi lekcje. Wspięłam się na górę, wpadłam wręcz z hukiem do pokoju, wypakowałam wszystkie moje nowe ciuchy. Machałam sobie tyłkiem w rytm muzyki tyłem do drzwi :
- Ładnie tańczysz - usłyszałam za sobą męski głos. Szybko się odwróciłam, zobaczyłam tego idiotę który stał oparty o futrynę.
- Wow, Kat wyglądasz... wyglądasz inaczej.
- Tylko na tyle cię stać? Co ty tu w ogóle robisz?
- Poprosiłem ją żebym to ja przyniósł ci lekcje.
- Aha.

Justin P.O.V

Aha? Tylko aha? Nie jest wkurzona ani nic? 
- Aha? Nie jesteś wkurzona?
- Na co?
- Na mnie?
- Dlaczego mam niby być zła na ciebie?
- Ponieważ wczoraj się prawie...- Całowaliśmy? - przerwałam mi. Kiwnąłem tylko głową. 
- No proszę cię. Mam być wkurzona na to że po prostu tak na ciebie działam?
- To chyba raczej ja na ciebie tak działam.
- Czyżby? Przekonamy się? - pytała mnie przybliżając się. Była tak blisko, pochyliłem się nad nią - a nie mówiłam że to ja na ciebie tak działam? - szepnęła nie cofając się.

* Chodzi o Kat.
*********************************************************************************
 Hejka, bardzo przepraszam was za tak krótki rozdział, jednak dużo się w nim dzieję. Jakoś trudno pisało mi się ten rozdział. 
Jak sądzicie Kat zmieni się na lepsze?
Czy to początek dziwnego romansu między Kat a Justinem?
Czy Cari trochę namiesza ?
Przypominam że u góry strony jest już zakładka ''informowani'' gdzie możecie się zapisywać.
Następny rozdział już niedługo :)

Komentuj to motywuje.
Buziaki Ania :*




środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 8

Kat P.O.V

- Kto to taki?
- Ashly Kolbin - znacie ten typ człowieka z filmów. Pryszczata, brzydka, z okularami na nosie, aparatem na zębach, w warkoczykach, ubierająca się jak babcia klozetowa. Raczej nie w typie Justina.To mocne słowa ale taka była. Taka brzydula ale za to bardzo dobrze ucząca się.
- Bardzo dobrze. W takim razie powiem o tym Panu Bieberowi.
- Dobrze, do widzenia.
No i się do igra wreszcie, 1:0 dla mnie! Trzeba tylko trochę do poczekać. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek na fizykę. No nic trzeba trochę się z nim pomęczyć. Całe 45 minut ten dureń się uśmiechał. Zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.
Lekcja się skończyła, a ja już miałam uśmiech na twarzy bo za chwilę będzie matematyka.
- Witam, klasę! - krzyknęła matematyczka.
- Dzeń - do -bry!
- Justin zostań na chwilę po lekcji.
Juhuuuuuu marze żeby zobaczyć jego minę. Chyba bym padła. Odliczałam sekundy, minuty i wreszcie ten przyjemny dźwięk dla ucha ucznia, dzwonek.
Wstukałam mój kod od szafki i pociągnęłam za drzwiczki. Wyjęłam potrzebne mi książki, zamknęłam drzwi nagle zostałam pociągnięta tyłem do kogoś na klatkę piersiową. Wspomnienia przeszłości uderzyły we mnie gwałtownie. Zła przeszłość o której chciałam zapomnieć. Boję się. Boję się...
- Puść mnie! - zaczęłam się szarpać, łzy zaczęły lecieć mi z oczu.
- Musimy pogadać. - To Bieber...
- Puść! Nie mamy o czym gadać!
- Chyba jednak mamy.
- Hej, Bieber! Puść ją! - krzykną Luke.
- Nie wtrącaj się - syknął w jego stronę. Kiedy oni się tak kłócili wyrwałam się Justinowi. Jego oczy były ciemne, wręcz czarne. Nie wiedziałam tylko czy to z powodu Luka czy z powodu korepetycji. Szybko podbiegłam do mojego wybawcy i wtuliłam się w niego, zamknął mnie w opiekuńczym uścisku. Uspokoiłam się trochę. Troszeczkę. Spytacie pewnie dlaczego tak zareagowałam. To zdarzyło się w Anglii jak i reszta złych rzeczy.

Była pora lunchu Luke chciał żebym usiadła z nim i jego przyjaciółmi czyli w bardzo popularnym gronie, ale ja wolałam usiąść z boku, z moimi kumpelami : An, Alex i Jen. Zauważyłam je jak siedzą z boku. Podeszłam bliżej nich i usiadłam koło An:
- O, hej Kat. Coś się stało? - zapytała Alex.
- Nie, dlaczego miało coś się stać?
- Jesteś tak jakaś dziwna.
- To z głodu. Jestem strasznie głodna.
Cały czas Jen patrzyła się na Luka. Postanowiłam wybadać sprawę.
- Jen, pójdziemy się przejść?
- Tak nagle?
- Mmmmmmhhhyy! - klasnęłam w ręce.
- Ale teraz?
- Tak, Luke nie ucieknie! - Jej twarz zrobiła się czerwona. Wstała i pociągnęła mnie za rękę na zewnątrz budynku.
- Chodź do kawiarenki.
- Dobra...- powiedziała zniechęcona.
- Zagrajmy w '10 pytań' ok?
- A jak się w to gra?
- Jen, nigdy w to nie grałaś? - pokręciła przecząco głową.
- Ugh... zadajemy sobie na wzajem pytania i odpowiadamy na nie szczerze, tak dowiemy się więcej o sobie.
- Ta gra nie ma sensu.
- Chyba nie tchórzysz? - uniosłam pytająco brew.
- Nie, nie no co ty. Ja zacznę. Hmmm... mmm... Miałaś kiedyś chłopaka? - przełknęłam nerwowo ślinę, nie lubię o tyn wspominać.
- Miałam nawet dwóch. Okej teraz ja. Czujesz coś do Luka? Odpowiadamy szczerze - upomniałam ja.
- yyyy... ja... tak...
- wiedziałam, co zamierzasz z tym zrobić?
- A muszę coś z tym robić? Jest dobrze tak jak jest.
- Tsa, jasne...

Miło spędziłam czas z Jen. Trzeba było wracać na lekcje, ale to nic bo przez pozostałe lekcje ciągle esemowałam z moim Justinem. Poprawił nam się kontakt przyznaję, myślę nawet że jak byśmy się spotkali na żywo to może zostalibyśmy parą? Ciekawe jak by to było w realu usłyszeć jego głos mówiący do mnie "moja księżniczka" ?  Taka zamyślona doszłam do domu. Zamykając za sobą drzwi zadzwoniłam do Luka i poprosiłam go żeby do mnie przyszedł. Minęło około 10 minut, a dzwonek do drzwi zadzwonił po domu:
- Cześć, wchodź.
- Hej, to co się stało że musiałem się do ciebie tłuc? - powiedział wchodząc do budynku.
- Zagrajmy w "10 pytań" !
- A może by tak 'Luke, napijesz się czegoś?' - zapytał udając piskliwy głosik.
- Chce ci się pić?  - zapytałam znudzona.
- Nie za bardzo. To gramy?
- Ja zaczynam! Podoba ci się ktoś w szkole?
- Tak. Podoba ci się Bieber?
- Co?! Bieber? Nie. Znasz Jen, moją nową kumpele?
- Nie. - Jak to jej nie znasz?!??! - przerwałam mu.
- Normalnie.
- Ugh... ty wszystko psujesz.
- Ja wszystko psuje? Nie znam jakiejś laski, a ty mi mówisz że wszystko psujesz?
- Nie jakiejś laski tylko Jen!
- Dobra nie ważne. Ty zadajesz pytanie.
- Jak nazywa się ta dziewczyna?
- A skąd wiesz,  że to jest dziewczyna? - Czy on woli chłopców? Jejciu!
- Ale masz minę - wybuch śmiechem - tylko żartowałem. - uffff...
- Jak się nazywa?
- Czekaj chyba Hanna.
- To zapomnij o Hanie, bo za chwilę poznasz Jen.
- Nie wiem co kombinujesz.
Postanowiłam ich spiknąć ze sobą.

Do Jen
Spotkajmy się za 20 minut w Starbucksie.

Od Jen
Ok.

- Zbieraj się. Idziemy do Starbucksa.
- Po co? - zapytał przyjaciel.
- Zobaczysz, chodź.
Doszliśmy na miejsce przed czasem. Zajęliśmy miejsca przy oknie, kelnerka wzięłam nasze zamówienia
- Kat, muszę na stronę.
- Dobra, leć.
Kiedy Luke zniknął za drzwiami toalety przyszła Jen:
- Hej, Kat.
-Hej, wzięłam ci waniliową Latte.
- Dzięki. Wiesz...- przerwała widząc Luka który właśnie usiadł na przeciwko niej.
- Luke, to jest Jen.
- Jen to jest...- Luke - przerwał mi chłopak. Chyba wpadła mu w oko.
Dziewczyna cały czas się rumieniła. Mój telefon zawibrował.

Od Luke
Słodka ta twoja koleżanka. Wiesz... możesz już iść?

Uśmiechnęłam się do niego:
- Wiecie co ja będę już lecieć robi się już ciemno - powiedziałam.
- W takim razie ja też będę już iść. - powiedziała Jen
- Ja cię odprowadzę - uuuhuhuuuh,Luke odprowadza jakąś dziewczynę to coś poważnego.
- Cześć wam.
- Cześć. - opowiedzieli zgodnie. Oni poszli w lewą stronę, a ja w prawą.
Miałam dziesięć minut na dojście do domu. Przecież nie zdąrze, będę musiała iść na skróty przez las. Minuty miały, a ja szłam przez ciemne drzewa. Nagle usłyszałam łamiące się gałązki za mną. Nie myśląc za dużo odwróciłam się.
- Co taka ślicznotka, robi tutaj sama? - chciałam iść dalej ale napastnik był szybszy i złapał mnie mocno za rękę.
- Pu...pu...puść mnie - mój głos drżał ze strachu.
- Nie tak prędko - pokiwał palcem na znak groźby.
- Błagam nie rób mi krzywdy.
- Mogłaś nie chodź tutaj o tej porze.
Wtedy kopnęłam go w piszczel i zaczęłam uciekać, niestety był szybszy. Podbiegł do mnie, wymierzył mi cios z pięści w twarz, potem tylko czułam jak kopie mnie po całym ciele. Krew lała się ze mnie strumieniami. Miałam całą zakrwawioną twarz. Cały czas mnie bił, straciłam przytomność może i na moje szczęście bo nic już nie czułam.

Delikatnie otworzyłam oczy, zamrugałam kilkakrotnie. Zorientowałam się że jestem w jakiejś białej sali, na krześle przy łóżku śpi mama.
- Mamo? - szepnęłam.
- Córeczko, tak się o ciebie martwiłam.
- Gdzie ja jestem i co się stało?
- Jesteś w szpitalu, zostałaś pobita.
Fala wspomnień uderzyła w moje ciało.
- Ile spałam?
- Dwa dni - mama uśmiechnęła się smutno - Kat, ja cię tak strasznie przepraszam. To moja wina.
- Dlaczego tak myślisz?
- Gdybym ci tak szybko nie kazała wracać do domu...
- Przestań, mogłam ci powiedzieć że wrócę później i mogłam nie iść przez ten park.
- O, dzień dobry. Widzę że się pani obudziła - powiedział radosno pan doktor.
- Dzień dobry, mam pytanie, długo będę tutaj jeszcze leżeć? Nie za bardzo lubię szpitale.
- To zależ jak się pani czuję.
- Bardzo dobrze.
- W takim razie zrobimy jeszcze kilka podstawowych badań i będzie pani mogła wrócić do domu, ale najpierw musi pani porozmawiać z policją.
- Tak, oczywiście. Czy mogła bym już z nimi porozmawiać, chcę to mieć już z głowy.
- Dobrze, już ich wołam.

Spotkanie z policją było nie przyjemne. Przypomniał mi się ból który w tedy odczuwałam, w tedy w lesie. Zrobiono mi już wszystkie potrzebne badania więc mogłam już wracać do domu :
- Proszę o to wypis ze szpital - powiedział doktor wręczając mi papierek - ma pani złamane trzy żebra więc przez dwa tygodnie proszę nie wychodzić z domu, daje pani jeszcze usprawiedliwienie do szkoły i zwolnienie na miesiąc z lekcji w-f'u - dał mi wszystkie papiery.
- Dziękuje, do widzenia - uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił.

*********************************************************************************
Na początku napisać że bardzo szybko napisaliście 10 komentarzy więc zgodnie z umową dodaję nowy rozdział. Mam nadzieję że spodobał wam się rozdział wiele się w nim dzieję. Zebrało mi się dzisiaj na podziękowania, dziękuję za: te wszystkie miłe komentarze, wszystkie wyświetlenia, wszystkich czytelników. DZIĘKUJĘ. Przypominam jeszcze że w zakładce znajdziecie informowanych chciałam jeszcze polecić jedno powiadanie o sławnym Justinie ----- > too Easy Love 
Komentuj to motywuje. 
Buziaki Ania :*

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 7


Ważna notka pod rozdziałem!

Kat P.O.V

Przez całą drogę do Justina myślałam jaki ma problem o tej godzinie. Co prawda jest dziesiąta więc może naprawdę coś ważnego. Zadzwoniła do drzwi :
- Lola?! A co ty tu robisz? - wmurowało mnie. Stała tam z uśmiechem na ustach w bluzce Biebera.
- Chyba powinnam zapytać o to ciebie.
- Kochanie, kto to? - nie minęła sekunda a ten dupek był przy drzwiach - Och... Kat co cię tu sprowadza?
- Co mnie tu sprowadza?! Pytasz co mnie tu sprowadza ?!
- Tak?
- Napisałeś mi SMS'a że masz problem i mam przyjść więc jestem!
- Nic ci nie pisałem ! - Teraz zrozumiałam, Lola wszystko uknuła żeby nas skłócić, o nie ja się tak łatwo nie dam. 
-Tak? To może mi się coś pomyliło. W takim razie nie będę wam przeszkadzać - Loli zszedł z twarzy ten jej uśmieszek.
Powiedziałam i odeszłam. Szłam powolnym krokiem. Mimo wszystko chyba poczułam się zazdrosna. Zazdrosna? Z-A-Z-D-R-O-S-N-A. Zazdrosna! Zadzwoniłam do mojego Justina ale nie odbierał. Zadzwoniłam jeszcze raz, pierwszy sygnał, drugi sygnał, nie odbiera.  Nie wiem co się stało z nami. Kiedyś byliśmy ze sobą bardzo blisko. Gadaliśmy codziennie, godzinami, a teraz gadamy raz w tygodniu. 
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od Lili
Robię dzisiaj nocowanie. Wpadnij do mnie. Będą jeszcze inne dziewczyny, poznasz je, na pewno się polubicie.

Nocowanie? Super!

Do Lili
Zaraz będę.

Zadzwoniła do drzwi:
-Hej!
-Hej! Wejdź.- zrobiła miejsce bym weszła.
- Okej. To jest An, Alex i Jen - przedstawiła mi po kolei każdą z dziewczyn.
- Cześć. Jestem Kat. 
- Fajnie cie wreszcie poznać.
- Was również. Przepraszam na moment ale muszę... - przerwał mi dzwonek mojego telefonu - Halo?
- Jestem u sąsiadów.
- Aha. No dobrze.
- Mamo mogę nocować u Lili?
- Okej. 
- Cześć - zakończyłam połączenie.
- Kto to ?
- Moja mama, powiedziała że jutro idziemy całą rodziną do restauracji na kolację z przyjaciółmi rodziców.
- To pewnie będziesz się nudzić?
- No nie do końca. Przyjaciele moich rodziców mają syna w naszym wieku, który jest też moim bliskim przyjacielem.
- Jak się nazywa?
- Luke Hemmings.
- Co?!!! Ten Luke Hemmings? - wszystkie cztery dziewczyny powiedziały chórkiem. Nie wiedziałam o co im chodzi.
Pokazałam im jego zdjęcie, a te zapiszczała:
- Ty wiesz to wiesz z kim się trzymać!
- Możecie mi powiedzieć o co wam chodzi?
- To nic nie wiesz?! Luke to kapitan drużyny szkolnej, odwieczny wróg Biebera i do tego nieziemsko przystojny.
- Warto wiedzieć - wzruszyłam ramionami.
- Jutro do ciebie wpadnę i cię wyszykuję - powiedziała z zachwytem Lili
- To nie jest konieczne.
- Nie marudź! - skarciła mnie.

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające  przez okno salonu mojej przyjaciółki. Obudzona, leżałam na podłodze i myślałam o całym zajściu z Bieberem. Dlaczego on wykorzystuje dziewczyny? Nigdy nie był zakochany? A co do Justina to chyba nie uda nam się już odbudować naszej relacji, co raz mniej się do siebie odzywamy. Przykre bo to on wspierał mnie kiedy byłam w rozsypce. Może tylko udawał? Dziewczyny okazały się być super babkami. Na pewno się zaprzyjaźnimy.

Justin P.O.V

- Justin! Śniadanie!
- Cześć mamo - dałem jej buziaka w policzek.
- Cześć Jasmin - pocałowałem ją w to samo miejsce co mamę.
- Cześć tato - przybiłem z nim piątkę i zasiadłem do stołu.
- Dzisiaj idziemy do restauracji - powiedziała z entuzjazmem mama.
- Z jakiej to okazji ?  - zapytałem.
- Jaxon wraca.
- Jak to wraca ? Kiedy?
- Dzisiaj w południe. 
Jaxon to mój młodszy brat, jest bliźniakiem Jasmin. Rok temu wyjechał do szkoły  z internatem ale jak widać wraca. Cieszę się bo trochę mi go brakowało.
Po zjedzonym śniadaniu, postanowiłem pograć z Rayanem w kosza.

Do Rayan
Zaraz. Kosz.

- Mamo! Wychodzę!
- O której wrócisz? 
- Siema! - Trzasnąłem drzwiami.
Szedłem ulicą i myślałem o wczorajszym zajściu. Przecież nic jej nie wysłałem. Dla pewności sprawdziłem jeszcze telefon. Nic. Dziwne było jej zachowanie. Najpierw na mnie na wrzeszczała a później tak po prostu odeszła.

- Yo, Bieber
- Siema, stary - przybiliśmy naszą piątkę. 
- Jak korepetycje z twoją ukochaną?
- To nie jest moja ukochana!
- Ale ci się podoba. To jak było?
- Spoko, zostałem na kolacji, prawie się całowaliśmy, rozproszyła minie a no i na następny dzień się mieliśmy dziwny epizocik.
- Wszystko zajebiście, ale jaki epizocik ?
- Przyszła do mnie rano twierdząc że wysłałem jej SMS'a by szybko przyszła. Tylko że ja nic nie pisałem. Kiedy przyszła jeszcze u mnie była Lola i... - Zaraz, jak to jeszcze?- przerwał mi przyjaciel. - No wiesz... 
- Ciebie popierdoliło czy co?
- Dlaczego niby?
- Wracasz ze spotkania z jedną i od razu idziesz do drugiej?
- To Lola przyszła do mnie!
- A co teraz z Kat?
- A co ma być. Najpierw na mnie na wrzeszczała, a potem po prostu odeszła mówiąc że nie będzie nam przeszkadzać.
- Przy najmniej ona jest bardziej inteligenta niż inne laski i jak widać ty.
- O czym ty gadasz?
- A nie przyszło ci namyśl że to Lola wysłała jej tego SMS'a, a potem go wykasowała?!
- O kurwa... jaka zdesperowana laska.
- Powinieneś zakończyć znajomość z jej kuzynką.
- Dlaczego?
- Kat mi mówiła że Lola jej grozi.
- Z mojego powodu?
- Tak. - No nieźle... - Musisz wybrać Kat albo Lola? Ja chętnie zajmę się Kat.
- Łapy precz - zaśmieliśmy się. 

Graliśmy dobre dwie godziny. Powiedziałem przyjacielowi o Jaxonie. Można powiedzieć że się ucieszył. Musiałem już spadać do domu bo za 30 minut idziemy do restauracji. Jak zawsze dobre poczucie czasu. Wpadłem do domu jak oszalały. Dostałem opieprz od mamy że jestem tak późno. Umyłem się, przeprałem, poprawiłem włosy i zszedłem na dół: 
- Jaxon, bracie, jak dobrze cię widzieć - zamknąłem go w braterskim uścisku.
- Ciebie też.
- To co możemy już iść? - zapytała z irytacją Jasmin.
- Moja słodka, wredna, młodsza siostrzyczka - Jaxon żartował z niej. 
- Jestem młodsza o dwie minuty.
- Bracie jak mi cię brakowało.

- Co dla państwa? - zapytała kelnerka. Oczywiście zauważyłem jak na mnie patrzy. Jak na kawałek mięsa. Rodzice złożyli nasze zamówienie. Kiedy tak czekaliśmy na nasz posiłek zobaczyłem... Kat siedzącą przy dwudziestoosobowym stole. Zauważyłem jej rodziców, siostrę, jakiś ludzi których nie znam i...  i... Hemmingsa przytulającego do siebie Kat. Moje ciało się napięło. Chyba poczułem się zazdrosny. Zazdrosny? Z-A-Z-D-R-O-S-N-Y. Zazdrosny! Nie! Chcesz ją tylko wykorzystać. Racja. Ona tak pięknie wygląda w tej granatowe sukience i z tym uśmiechem na twarzy. Cały czas bacznie ją obserwowałem :
- Podoba ci się? - zapytał Jaxon.
- Kto?
- Ta dziewczyna - wskazał głową na Katherine. Jasmina i rodzice byli pochłonięci rozmową więc nie zauważyli że ja i mój brat szepczemy.
- Co? Nie.
- Przecież widzę jak na nią patrzysz. Brata nie oszukasz. Znasz ją?
- Tak.. wczoraj tak jakby się pokłóciliśmy.
- Czemu jeszcze nie masz dla niej kwiatów i jej nie przepraszasz?
-  A skąd pomysł że to moja wina? - Jaxon spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Dobra, to moja wina. Ale nie sądzę że się pogodzimy.
- Czemu? Przecież każda laska jest twoja.
- No właśnie ona jest inna. Nie wzdycha na mój widok.
- Natomiast ty do niej tak - nabijał się. Uderzyłem go w ramię.

Siedzieliśmy w tej nudnej restauracji jakieś półtorej godziny. Cały czas obserwowałem Kat. Najwięcej rozmawiała z Lukiem. Przytulali się, śmiali, nie do z niesienia. Robiło się co raz później, mój wróg zbierał się do wyjścia, pocałował Katherine w policzek i wyszedł z lokalu za swoimi rodzicami. Skorzystałem z okazji że go już nie było i napisałem do dziewczyny.

Do Kat
Pięknie wyglądasz w tej sukience.

Dziewczyna przeczytała wiadomość i spojrzała przed siebie. Zobaczyła mnie, puściłem jej oczko, a ona zaczęła mi odpisywać.

Od Kat
Daruj sobie. Na takie teksty może sobie brać Lole, a właśnie nie mam jej z tobą?

Do Kat
Nie ma, ale jesteś ty. Nie sądzisz że to przeznaczenie?

Od Kat 
Nie? Przyszłam tu tylko po to by spotkać się z Lukiem. Chyba już go znasz? Co?

Spojrzałem na nią a ona uśmiechnęła się chytrze. Wie jak mnie wyprowadzić z równowagi. 

Od Kat
Coś nie tak? :(

Do Kat
Lepiej uważaj.

Od Kat
Grozisz mi?

Do Kat
Raczej ostrzegam.

Wróciłem do domu. Pożegnałem się z wszystkimi domownikami i poszedłem do mojego pokoju. 

Do Księżniczki
Księżniczko, tęsknie za tobą. Chciałbym odbudować naszą relację. Jest to możliwe?

Od Księżniczki
Ja też za tobą tęsknie. Bardzo zależy mi na naszej relacji.

Do Księżniczki
Nawet nie wiesz jak się cieszę! To opowiadaj co u ciebie się działo.

Dziewczyna zadzwoniła do mnie i zaczęliśmy gadać. Rozmawialiśmy do trzeciej w nocy a zaczęliśmy o dwudziestej drugiej. Bardzo się za sobą stękaliśmy. Zadowolony położyłem się spać.


Kat P.O.V

Dzisiaj jest najgorszy dzień tygodnia. Poniedziałek. Przy najmniej w szkole spotkam się z Lukiem. Luke jest moim przyjacielem od dzieciństwa. Kiedy przeprowadziłam się do Anglii często mnie odwiedzał. Bardzo za nim tęskniłam. Nie wiedziałam że chodzi do mojej szkoły ponieważ był na jakimś klasowym wyjeździe. Nie chodzimy razem do klasy. Kocham go jak brata. On jako jedyny w szkole wie co wydarzyło się w Anglii. Ufam mu jak nikomu innemu. Myślałam tak leżąc w łóżku. Jest już godzina siódma. Szybko wstałam, ogarnęłam się w łazience, ubrałam, uczesałam, umalowałam oraz zeszłam na dół. Śniadanie jak zawsze, perfekcyjne. Ucałowałam rodziców, pożegnałam z siostrą i wyszłam z domu. Dzisiaj Lili nie idzie do szkoły, ma lekarza. Natomiast jest ktoś z kim będę mogła pogadać:
- Hej, ślicznotko! - o wilku mowa.
- Cześć, jak tam?
- Wiesz co... jutro po szkole gram mecz, wpadniesz mi pokibicować? 
- Oczywiście! - uśmiechnęłam się do niego. - Luke, znasz Biebera?
- Znam - od razu jego ciało się napięło.
- Przyjaźnicie się?
- Kat nie chcę o tym mówić. 
- Och... no dobrze.

Cała droga minęła w ciszy. Dotarliśmy do szkoły, wszystkie oczy powędrowały na nas. Każdy gapił się to na mnie, to na Luka. Nie wiem o co im chodzi. Wstukałam mój kod od szafki i pociągnęłam za drzwiczki. Wyjęłam potrzebne mi książki, zamknęłam drzwi. Miałam dość tej chorej sytuacji z Lolą, żeby groziłam mi z powodu Biebera, a może aż z powodu Biebera. Nie ma powody do obaw, przynajminiej z mojej strony. Jeśli ma tak być do końca roku szkolnego to muszę coś z tym zrobić i nawet mam pewien pomysł. Dopiekę Justinowi, może w tedy przestanie zarywać do mnie. Lola za to będzie miała nie złą rywalkę. 
Z takim zamiarem poszłam do nauczycielki matematyki:
- Dzień dobry.
- Witaj, co cię tu sprowadza, nie masz teraz z zemną lekcji?
- Jest sprawa z moim udzielaniem korepetycji Justinowi Bieberowi. Nie mogę dłużej go uczyć ponieważ muszę zajmować się młodszym rodzeństwem po lekcjach - kłamstwo - ale znalazłam już zastępstwo.
 - Kto to taki?

*********************************************************************************
Hejo! Wracam do was z małym opóźnieniem (myślę że już takich nie będzie). Zrobiłam też dla was zakładkę 'informowani' , kilka osób mnie o to prosiło więc o to jest klik . Rozdział jest dłuższy niż zazwyczaj. 
Co myślicie o rozdziale? Czekam na szczere opinie. 

10 komentarzy = nowy rozdział
Buziaki Ania :* 
Komentuj to motywuje. :)

Informowani

Możecie w komentarzach wpisywać gdzie ma was informować o nowych rozdziałach np. (ewentualnie może być poczta np.email, wp itp.) ask/twitter @nazwa

Kontakt : Ask

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 6

Justin P.O.V

- Cari? Co ty tu robisz? - zapytała moja towarzyszka.
- Kat, a co ty tu robisz?
- Zapytałam pierwsza.
- Wow, chwila moment. Wy się znacie? - wtrąciłem nie rozumieją.
- Tak. To... moja siostra. - Kat wskazała ręką na jak się okazało jej siostrę. O mamuniu... przypomniało mi się wydarzenie sprzed kilku dni
- Hej Jus.
- Co tam Cari? - powiedziałem siedząc na kanapie. Dziewczyna usiadła mi na kolanach i zaczęła mnie całować, podobało mi się to. Ona jest w wieku mojej siostry, co ja wyrabiam. W pewnym momencie do salonu weszła moja siostra, zepchnąłem z kolan Cari i poszedłem do swojego pokoju. Dzień po tym wydarzeniu było to samo. Po prostu świetnie.
- Okej, Jasmin to jest Kat. Kat to jest moja siostra Jasmin. - uśmiechnęły się do siebie.
- My - wskazałem dłonią na mnie i moją korepetytorke. - będziemy u mnie. Nie przeszkadzajcie nam - mrugnąłem do Kat, a ta przewróciła oczami. Cari posłała mi zazdrosne spojrzenie. Naiwna. Jeśli myślała że z nią będę czy coś to się pomyliła. Weszliśmy do mojego pokoju:
- Nie mówiłaś że masz siostrę.
- Ty też nie mówiłeś.
- Racja, to co chcesz porobić.
- To chyba są korepetycje z matematyki.
- Ale jak chcesz możemy porobić coś innego - uśmiechnąłem się do niej.
- Zacznijmy już więc czego nie rozumiesz?
- Nie rozumiem czemu ty... - bez takich - przerwała mi.

O dziwo lekcje z Kat są bardzo fajne. Przez całe dwie godziny się śmialiśmy. Nie sądziłem że jest taką wspaniałą dziewczyną. Wymieniliśmy się telefonami, zapisałem ją do telefonu przeznaczonego dla lasek. Teraz spytacie co? Mam dwa telefony jeden jest przeznaczony dla ważnych osób jak np. Mama, moja Kat, natomiast drugi jest po prostu dla lasek:
- Justin, mam prośbę.
- Co mogę dla ciebie zrobić ślicznotko?
- Wiesz gdzie mieszka Lili?
- Tak a co?
- Nie wiem jak stąd dojść do domu, mieszkam na przeciwko niej.
- Czyli mam cię odprowadzić?
- Tak... tylko wiesz jako kumple. Tak?
- Jeśli tego chcesz, to jasne - zachichotałem, a ona razem ze mną.

Kat P.O.V

- To ten po prawej - powiedziałam do Justina. Staliśmy przed drzwiami do mojego domu:
- Okej, to w piątek u mnie.
- Jeśli tego chcesz, ko...koleżanko. - powiedział wymijając słowo kochanie jak się domyśliłam. Staliśmy w ciszy, Jus zaczął przybliżać się do mnie, co raz bliżej i bliżej... Kat zapanuj nad tym! Odepchnęłam go od siebie i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, oparłam się o nie i wypuściłam powietrze ustami:
- Ekhem... Kat! Musimy porozmawiać.
- O co chodzi, Cari?
- Co robiłaś u Justina? - No świetnie, kolejna tylko niestety moja siostra.
- Udzielałam mu korepetycji z matmy.
- Aha... jasne.
- Zapytaj się rodziców, myślisz że nie mam nic ciekawego do roboty tylko siedzenie w czterech ścianach, sam na sam z tym palantem?
- Hej! Nie nazywaj go palantem, kretynko! - Co on jej zrobił?
- Ej, uspokój się !
- Nie uspokoję się, to mój chłopak!
- Co, jak to twój chłopak?
- Całowaliśmy się! - O, kurwa. Tego nie wiedziałam.
- Och...
- No właśnie więc lepiej nie zrywaj do niego! - żeby ona tylko wiedziała.
- Daj sobie z nim spokój. Wykorzysta cię.
- Znam go lepiej niż ty.
- Jak chcesz, ale lepiej uważaj.
Pobiegła do siebie. Postanowiłam napisać do mojego Justina.

Do Justin <3
Justin...przepraszam. Ja niepotrzebnie się obraziłam.


Długo nie odpowiadał, napisałam jeszcze raz.
Do Justin <3
No nie obrażaj się na mnie. Przepraszam.


Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefony myśląc że to Jus, podbiegłam do telefonu. 

Od Bieber
Shawty, nie mogę doczekać się następnej lekcji.


Zignorowałam go. Byłam na niego wściekła. Jak on może całować się z Lolą, z Cari i bóg wie z kim jeszcze, jednocześnie zarywać do mnie.
Do Justin <3
Jesteś tam ? Przepraszam Justin. Przepraszam.


Dalej nie odpowiadał. Zadzwoniłam do niego, potem jeszcze raz i jeszcze, i nic.
Położyłam się do łóżka wcześniej myjąc się dokładnie pod prysznicem, zaczęłam płakać. Płakać z bezsilności. Nie miałam siły. Justin nie odpowiadał. Bieber zarywa do mojej siostry co mi się wcale nie podoba z tego względu że jest nie warta tego gnoja i za młoda dla niego. Życie jest popieprzone.

Obudziłam się jak zawsze przed siódmą ogarnęłam twarz, ubrałam na siebie rurki z wysokim stanem do tego czarną bluzkę na długi rękawek. Zeszłam na śniadanie:
- I jak idą korepetycje? - wyparowała mama.
- Dobrze. - Cari posłała mi złowrogie spojrzenie.
- Kiedy następna lekcja z Justinem?
- W czwartek... - mama zaczęła teraz przesłuchanie z moją siostrą .

Dotarłam do szkoły razem z Li, podszedł do nas pan każda laska jest moja:
- Dzień dobry proszę pani! - krzyknął do mnie.
- Daruj sobie - odepchnęłam go od siebie bo torował mi drogę.
- Coś nie w humorze. Masz jakiś problem ?
- Jedynym problemem jesteś ty! - krzyknęłam wskazując na niego palcem.
- Znowu zaczynasz ?
- Znam cię od trzech dni i jeszcze nigdy nikt nie nagrabił sobie u mnie w tak krótkim czasie jak ty.
- A co ja znowu takiego zrobiłem?
- Zastanów się geniuszu - odeszłam od niego ciągnąc ze sobą przyjaciółkę.
- Czumu się go tak czepiasz? Ponoć na korkach było spoko.
- Lili on... całował się z moją 15-letnią siostrą - wyszeptałam.
- Pieprzysz - powiedziała dziewczyna przykładając sobie rękę do ust.
- No właśnie nie... jestem na niego taka wkurwiona jak on może...to jeszcze dziecko.
- Stara, współczuje ale nic z tym nie możesz zrobić. Zakładam że jest na ciebie zła że nawet na niego patrzysz?
- Skąd wiedziałaś?
- To jest pieprzony Justin Bieber.

Wróciłam do domu od razu po lekcjach, Justin cały dzień za mną latał, ale mu się nie dawałam. Byłam sama w domu, usiadłam na blacie w kuchni i zaczęłam o tym wszystkim myśleć: Bieber, Cari, Justin, moje życie. Minęły tylko dwa dni odkąd chodzę tu do szkoły a już prawe jej nienawidzę.

~  dwa tygodnie później (piątek) ~

Bieber okazał się być świetnym kumplem. Jeśli chodzi o "takie" relacje to nadal mnie nie interesuje. Między mną a Justinem się trochę popsuło.
Lekcje w szkole skończone, ale dla mnie nie oznaczało to koniec nauki na dziś. Przy mojej szafce czekał już Justin:
- Jak tam? Gotowy na lekcje?
- Z tobą, zawsze .
- Tylko dzisiaj nie nie jesteśmy jak zawsze z moją siostrą bo mama wzięła sobie wolne w pracy.
- Jakoś to przeżyję - uśmiechnął się do mnie. On ma taki intrygujący śmiech że gdyby nie był taki jaki jest poleciała bym na niego. Ruszyliśmy do mojego domu. Przez cała drogę : ja, Li i Justin śmialiśmy się jak nienormalni :
- Pa, Lili - cmoknęłam ją w policzek co odwzajemniłam. Kiedy weszliśmy do domu odezwał się mój towarzysz:
- Szkoda że ze mną się tak nie żegnasz - zrobił minę zbitego psa.
- Musisz sobie zapracować, plus ta mina na mnie nie działa.
- Kurczę, jesteś pierwsza na którą to nie działa.
- Mówiłam ci że jestem inna.
- Hmmm.... - udawał że się zastanawia.
- Jusss!!! Co robisz?!??! - zapytałam ze śmiechem bo mnie gilgotał. - Przestań.
- Powiedz że jestem gorący.
- Nnnnn...nnn... nie !! - nie mogłam powstrzymać śmiechu. Nagle do pokoju wpadła mama a za nią Cari. Moja siostra posyłała mi zimne spojrzenie:
- Dzień dobry - och... jaki dobrze wychowany.
- Dzień dobry, Justin - mama posłała mu promienny uśmiech.
- Przyszedłem jak zawsze w piątki na korki.
- Tak, tak, wiem. Justin może zostaniesz na kolacji?- Tylko nie to!!
- Jeśli to nie problem, to oczywiście.
- Nie, to nie jest problem.
- W takim razie my pójdziemy na górę. Zawołasz nas na kolację? - zapytałam zażenowana tą całą sytuacją.
- Oczywiście.
Zamknęłam drzwi od mojego pokoju:
- Zrobiłeś to specjalnie!
- Co? - zmarszczył brwi.
- Zgodziłeś się na kolację.
- Wcale nie! - krzyknął jak małe dziecko, uwalają się na moim łóżku.
- Wcale tak !
- Nie!
- Tak!
- Nie! - przekomażaliśmy się jak małe dzieci.
- Dobra, złaź z mojego łóżka i bierzemy się do roboty.
- Nie... możemy sobie dzisiaj odpuścić?
- Nie ?
Trwaliśmy tak w ciszy aż w końcu postanowił przerwać tą ciszę:
- Chodź tu do mnie - powiedział robiąc mi miejsce dla mnie.

Justin P.O.V

Wahała się trochę. Powolny krokiem podążała do mnie. Usiadła na brzegu łóżka, zmieniłem pozycję na siedzącą. Zaczęliśmy zbliżać do siebie nasze twarze. Tak jest chodź tu do mnie! Już niedaleko!
- Pora zabrać się do roboty, Bieber - szepnęła mi do ucha. Skutecznie mnie rozproszyła. Żadna dziewczyn nie rozproszyła mnie tak jak ona.
Minęło trochę czasu aż zajarzyłem co tłumaczyła mi Kat. Nie mogłem się skupić ponieważ cały czas patrzyłem się na nią.
- Kat! Justin! Kolacja!
- Chyba musimy skończyć na dzisiaj - powiedziała dziewczyna.
- Nie będę tęsknił. - dziewczyna zachichotała.

- Wyśmienita kolacja, proszę pani.
- Och, dziękuję.
- Bardzo dziękuje za zaproszenie. Jest późno, pójdę już.
- Powinieneś wpadać częściej na kolacje może nawet z całą rodziną.
- Dobrze - uśmiechnąłem się. - Kat to we wtorek u mnie.
- Okej, cześć Justin - powiedziała jakby chciała się mnie pozbyć.
- Cześć. Do widzenia.
- Do wiedzenia.
O dziwo przez cała kolację Cari nie odezwała się słowem. Kilka dni temu powiedziałem jej żeby nie robiła sobie nadziei bo między nami nic nigdy nie było, nie jest i nie będzie. Niestety ona tego nie rozumie bo wypisuje do mnie że było by na razem dobrze itp. Po pierwsze ja nie bawię się w związki, po drugie ja wolę jej siostrę. Może spiknę ją z moim bratem? Albo raczej nie bo będzie więcej przebywać w moim domu.

- Cześć wszystkim! Już jestem!
Cisza. Podszedłem do kuchennego stołu na którym zobaczyłem karteczkę z moim imieniem ' Pojechaliśmy do babci bo miała ważną sprawę, wrócimy jutro w południe. Jak wrócimy dom mam stać nie naruszony!
Mama, Tata'
- Wolna chata. Super!
Miałem nadzieję że wpadną do mnie kumple. Nacisnąłem klamkę od swojego pokoju:
-Lola, co ty tu robisz?
- Czekam na ciebie, skarbie - zaczęła składać pocałunki na mojej szyi - gdzie tak długo byłeś?
- U Kat - uśmiechnąłem się na samo wspomnie.

Lola P.O.V

Złość buzowała w moich żyłach. Jak do jasnej cholery u Kat! Mówiłam coś tej idiotce. Już ja się postaram żeby zostawiła go raz na zawsze.

 Obudziłam się w objęciach Biebera.
- Słodki, niewinny Justinek, nawet nie wiesz co dla ciebie planuję.
Nie słyszał mnie, spał, specjalnie obudziłam się wcześniej od niego. Zabrałam jego telefon i napisałam do Kat

Do Kat
Chodź tu do mnie szybko! Mam problem!


Od Kat
Już idę, idę.


- naiwna - uśmiechnęłam się chytrze. Wykasowałam te wiadomości z telefonu Jusa i czekałam na tą ofiarę losu.

*********************************************************************************
Jest już 6 rozdział i ponad 3000 wyświetleń. Jestem wam ogromnie wdzięczna. Przychodzę do was z dłuższym rozdziałem, myślę że się ucieszycie.  Pojawiła nam się nowa postać właściwie dwie postacie.
Komentuj to motywuje

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 5

Kat P.O.V

- Co do cholery!?! - warknęłam
- Odwal się od Justina - powiedziała stanowczo Lola.
- Daj sobie spokój, nie jestem nim zainteresowana!
- W to akurat nie uwierzę.
- To uwierz.
- A no i jeszcze odczep się ode mnie! - krzyknęła tym swoim piskliwym głosikiem od którego głowa bolała. Puściła mnie,  poszła w stronę Justina i jego przyjaciół. Patrzyłam cały czas na nią. Podeszła do niego, zaczęła się do niego kleić, całowała go a on ją. Za chwilę ich już tam nie było. Jestem na maksa wkurzona!! Jaki dupek. ' Jesteś wyjątkowa' , ciekawe ile dziewczyn bierze na taki tekst? Jak ja mogła mu uwierzyć że to ja jestem 'wyjątkowa' nie wiem dlaczego ale poczułam się zazdrosna. STOP!  Nie myśl o nim przecież jest typem człowieka którego chcesz unikać. Zostaw go. 
Cały czas patrzyłam się na kierunek w którym zniknęli:
- Jestem już wolna. Coś mnie ominęło?
- Nic, Lili. Nic. - mówiłam do niej, patrząc cały czas na to samo.
Lekcje minęły bardzo szybko. Do końca dnia w szkole nie patrzyłam na niego. Obrzydza mnie jego widok. Po lekcjach poszłyśmy z Lili do mnie. Postanowiłam mówić na Lili  'Li' takie zdrobnienie.
Siedziałyśmy u mnie w pokoju i gadałyśmy:
- Jak tam u twojego Justina?
- Obraziłam się na niego...
- Jak to ? - zobaczyłam szok wymalowany na jej twarzy.
- Odważyłam się i napisałam do niego czy możemy się spotkać, a on że mieszka w High River, nie stać go na podróż. To mu napisałam że ja mogę przyjechać, a on że mieszka w małej kawalerce razem z mamą, zatrzymać w hotelu mi nie pozwala bo uważa że to niebezpieczne. Chciałam mu pożyczyć pieniądze ale ich nieche.
- Jesteś idiotką.
- Co ? Czemu?
- Bo on się o ciebie martwi, nie pożyczy pieniędzy bo męska duma mu nie pozwoli.
- Może i masz rację? Napiszę do niego później.
- Masz jego fb?
- Nie. Nawet nie znam jego nazwiska - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Zmieńmy temat. Ty to masz farta że siedzisz z Bieberem.
Serio Lili mogę się z tobą zamienić.
- Dlaczego?
- Dlaczego? Ty się pytasz dlaczego?
- No chyba tak...
- Po pierwsze największe ciacho w szkole. Po drugie laski zrobią wszystko żeby on powiedział im zwykłe 'cześć'.
- Robi wrażenie. - wzruszyłam ramionami.
- Ej a co łcązy go z Lolą? - zapytałam zaciekawiona.
- To skomplikowane. Nie są parą . Nie są nawet przyjaciółmi... - Ale dzisiaj widziałam ich jak się całowali, potem gdzieś razem poszli - przerwałam Li w połowie zdania.
- Cały Justin?
- Co masz na myśli?
- Jus to taki typ człowieka który nie chce wiązać się w związki. On już taki jest, nie zakochuje się w dziewczynach tylko je wykorzystuje. Wpada mu laska w oko i niema odwrotu już jest jego.  Ale są też takie lale jak na przykład twoja kuzynka które nie mają swojej godności, chodzą za nim wszędzie.
- Czyli lepiej go unikać?
- No nie wiem, trzymając się go masz wiele korzyści, lepsze miejsce na stołówce, popularność w szkole i w mieście.
- Zależy ci na popularności?
- Wiesz, każdemu zależy...
- Mi nie - mruknęłam pod nosem.

Justin P.O.V

Leżałem na łóżku, słuchałem muzyki, myślałem o zaistniałej sytuacji w szkole.
Przyciągnąłem ją do siebie i chciałem ją pocałować ale... kiedy popatrzyłem w jej oczy... w jej cudowne oczy, zapomniałem o wszystkim co chciałem zrobić. Ale to kolejna laska która da się mi omotać. Muszę po prostu nad nią popracować, już nawet wiem jak.
Rano obudził mnie jak zwykle budzik w moim telefonie. Miałem dobry humor bo zamierzałem włączyć dzisiaj w życie mój plan ze zbliżeniem się do Kat. Ogarnąłem się szybko, zjadłem szybko śniadanko z moją rodzinką i poszedłem do szkoły.
Kiedy dotarłem do mojego celu od razu udałem się do nauczycielki matematyki chociaż teraz była geografia. Zapukałem do drzwi, usłyszałem 'proszę' i nacisnąłem  klamkę:
- Dzień dobry pani.
- Witam co pana tu sprowadza, z tego co wiem to nie mamy teraz lekcji?
- Jest sprawa. Kojarzy pani tą nową uczennice Kat?
- Tak, jest bardzo dobra z matematyki.
- Rodzice prosili żebym się do pani zgłosił z prośbą o przydzieleni mi osoby która będzie ze mną robiła korki z matmy. - to było kłamstwo ale czego nie robi się dla zdobyć naiwnej laski.
- Skoro rodzice prosili. Dobrze, zastanowię się nad dobraniem ci korepetytorki.
- Niech pani zwróci uwagę na Kat Liver.
- Leci już na lekcje.
- Do widzenia prze pani.
- Do widzenia.
Kiedy zamknąłem za sobą drzwi, zobaczyłem Kat, rozmawiała z Lili i z... Ranynem? Podeszłam do nich :
- Siema stary!
- Siema Justin.
- Kat mam dla ciebie niesopdziankę.
- Jaką ? - zapytała przewracając oczami.
- Zobaczysz matmie.

Kat P.O.V

- Już nie mogę się doczekać - powiedziałam sarkastycznie. Swoją drogą Justin wygląda dzisiaj bardzo seksownie. Ugh... dlaczego ty o nim myślisz? Zadzwonił dzwonek więc trzeba iść na geografie.
Na całej lekcji nie mogłam się skupić ponieważ myślałam o  niespodziance od Biebera 'zobaczysz na matmie' o co mu chodziło? Teraz czas na matematykę. Nareszcie. Zajęliśmy swoje miejsca :
- Witam klasę! - powiedziała matematyczka.
- Kat mam dla ciebie informacje.
- Och... jaką ?
- Będziesz udzielać korepetycji z matmy, panu Bieberowi.
- Słucham?
- Rozmawiałam już z twoimi rodzicami którzy się zgodzili. Dzięki korepetycją podwyższysz sobie ocenę.
Wiedziałam że nie mam już wyjścia. Rodzice uważają że powinno pomagać się innym, nawet wbrew naszej woli.
- Będziesz uczyła Justina dwa razy w tygodniu, zaczynając od dzisiaj.
- Świetnie - mruknęłam pod nosem.
Kiedy nauczycielka zaczęła prowadzić lekcje. Dostałam dwie karteczki.
' Chyba ci coś dzisiaj powiedziałam!' spojrzałam na kuzynkę a ona posłała mi mrożące krew w żyłach spojrzenie.
Druga zaś była od pana palanta 'Niespodzianka! Mam nadzieję że ci się spodobała? Dzisiaj zaczynamy więc u mnie po lekcjach, będę czekał pod szkołą.' odwróciłam się w jego stronę, mrugnął do mnie okiem a ja przewróciłam oczami.
Lekcje na szczęście trwały bardzo długo. Wyszłam z budynku szkolnego, ujżałam grupkę dziewczyn które patrzyły się na mnie zazdrośnie a wśród nich nie mogło zabraknąć nikogo innego jak Lole. Dała by sobie spokój. Podeszłam do Justin, który stał oparty o swój samochód, przyglądał mi się od stóp do głowy. Oblizał usta :
- Wsiadasz? - wskazał ręką drzwi od pojazdu. Kiwnęłam tylko głowo. Wsiadłam i zamknęłam drzwi, zrobił to samo:
- Wyjaśnijmy sobie coś - spojrzałam na niego pytająco. - to jest moje żona - wskazał ręką na maskę samochodu. - więc bądź ostrożna. - zaśmiałam się, a on odpalił auto.
- Czy ludzie ze szkoły wiedzą o tym ?
- Nie, nawet Rayan - powiedział kierując samochodem.
- Nie boisz się że wygadam to wszystkim?
- Liczę że nie. - uśmiechnął się tak uroczo że aż zachichotałam.
- Z czego się śmiejesz?
- Z niczego.
- Wyjaśnijmy sobie coś jeszcze - powiedziałam pewna siebie.
- Nie próbuj żadnych sztuczek ani innych rzeczy bo ja się nie dam przekonać do ciebie w "ten" sposób - powiedziałam całkowicie pewna swoich słów.
- Jeszcze zmienisz zdanie - zaśmiał się.
- Cokolwiek - prychnęłam.
Reszta drogi minęła bardzo dobrze. Justin ma niesamowite poczucie humoru.
Dojechaliśmy na miejsce. Jego dom, a raczej willa jest ogromna. Cała posiadłość ma kolor śmietankowej bieli, wszystko wygląda na bardzo nowoczesne i perfekcyjne. Kiedy weszliśmy do środka, zobaczyłam jedną bardzo dobrze znaną mi osobę.

*********************************************************************************
Trutututut jestem! Rozdział miał być jutro, ale taki prezent na Wielkanoc :) Z tej okazji że idą święta chciałam wam życzyć smacznego jajeczka i mokrego poniedziałku. 
Jak myślicie kogo zobaczyła Kat?
Czy Kat dopuści do siebie Justina?
Bardzo wam dziękuje za wszystkie komentarze. Mam nadzieję że poprawiłam się z pisaniem zgodnie z uwagami. Zaktulizowałam bohaterów.
Buziaki Ania :*
Komentuj to motywuje. 

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 4

Justin P.O.V
Tego obawiałem się najbardziej. Tego że zapyta o spotkanie a co ja mam jej powiedzieć Nie sorry nie możemy się spotkać bo jestem typem człowieka którego nienawidzisz. Wiedziałem że prawda cię zaboli a i tak brnąłem w to dalej. NIE! NIE! NIE! Muszę coś szybko wymyślić przecież nie możemy się spotkać.
Do Kat
Przepraszam Księżniczko ale ty mieszkasz w Stratford a ja w High River* i nie stać mnie na podróż.

Od Kat
To ja przyjadę dla mnie to nie problem.


No świetnie Justin. Ona jest gotowa przemieżyć cały kraj dla ciebie a ty kłamiesz jak z nut.

Do Kat
Nie wiem czy to dobry pomysł. Wiesz ja nie mieszkam w domu jedno rodzinnym jak ty. Mieszkam w małej  kawalerce z mamą.


No to teraz dowaliłem. Mieszkam w ogromnej willi. W dodatku z siostrą,  bratem, mamą i tatą. Okłamuje osobę na której mi zależy, ale to dla jej dobra. Ta jasne, wmawiaj sobie to dalej.

Od Kat 
To zatrzymam się w jakimś hotelu lub coś. 

No to teraz zajebiście. Zajebiście.

Do Kat
Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie chcę żebyś spała w tak niebezpiecznym miejscu jak moje miasto.

Od Kat
Racja. Pewnie rodzice się nie zgodzą.


Uff...

Od Kat
A może ja ci pożyczę pieniądze na podróż?

Do Kat
Nie. Nie chcę pożyczać od ciebie pieniędzy.


Męska duma nie zawodzi.

Od Kat
No dobrze ale jak byś zmienił zdanie to wiesz... Jest już późno. Dobranoc

Do Kat 
Nie obrażaj się. Dobranoc


Jeszcze tylko tego brakowała żeby się obraziła. Ta dziewczyna z parku miała racje jestem palantem. A wracając do tematu tej dziewczyny to zainteresowała mnie. Jest taka inna. Nie wzdycha do mnie. Nie podoba mi się to. Myśląc o tej dziewczynie położyłem się do łóżka, zasypiając za chwilę.

Kat P.O.V

- Kat! Wstawaj! Jest już 6:30!
- Mamo jeszcze pięć minut. - mam stała nade mną i krzyczała..
- Nie, wstawaj.
- Dobra, dobra.
Opuściła pokój a ja udałam się do łazienki. Umyłam ciało i głowę. Wysuszyłam się do sucha włącznie z włosami i ruszyłam w stronę garderoby. Włożyłam na siebie biała sukienkę przed kolano w kolorowe kwiatki a na to jeansową kurtkę. Wróciłam do łazienki i szybko nałożyłam lekki makijaż. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wzięłam szybko plecak i zeszłam na dół. Mój plecak rzuciłam po wieszak na kurtki i pobiegłam na śniadanie. Czekały na mnie toasty francuskie z zimnym kakaem. Szybko je zjadłam, przywitałam się z siostrą która do szkoły miała na 10 (szczęściara). Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie to Lili. Nie myliłam się, otworzyłam drzwi, rzuciłam szybkie 'pa' wszystkim i wyszłam. Przywitałam się z nią buziakiem w policzek :
- To co gotowa na pierwszy dzień w szkole?
- Nawet mi nie mów!
- Co stresujesz się? - zachichotała dziewczyna.
- Troszeczkę.
- Nie ma czego.
- Skoro tak mówisz.
Przez naszą rozmowę droga do szkoły wydała się krótka. Dotarłyśmy do szkoły i odrazu skierowałyśmy się do sekretariatu . Po drodze słyszałam szepty  'to nowa?', 'podoba mi się', 'co za ofiara losu', 'niezła laska', 'już ja jej pokaże', udałam że nic mnie nie obchodzą i weszłam do sekretariatu razem z Lili.
Pan dyrektor jest bardzo miły. Dostała wszystkie papiery : numer i kod szafki, plan zajęć itp.
Musiałam rozstać się z przyjaciółką. Ona ma szafkę 147 a ja 283. Tragedia tak daleko. Ugh... Otworzyłam szafkę i wrzuciłam wszystkie nie potrzebne książki. Kiedy zamknęłam drzwi szafki, zorętowałam się że ktoś stał tam a mianowicie ten kretyński palant.
- Czego? - warknęłam.
- O jak miło. A może tak buziak na przywitanie.
- Mówił ci ktoś że jesteś wkurzający.
- A tobie że jesteś drażniąca
- Och teraz jestem drażniąca? A jeszcze wczoraj byłam pyskata. Zdecyduj się!
- A mogę zdecydować się na ciebie?
- Nie? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Byłam już na maksa wkurzona.
- Słuchaj będę walił prosto z mostu.
- Słucham ?
- Nie podoba mi się że nie wzdycha na mój widok tak jak inne dziewczyny.
Czy ja się przesłyszałam? Ten to ma tupet!
- Och Justin ale ty gorący - zaczęłam udawać piskliwy głosik.
- O wiele lepiej
- Och Jusss - powiedziałam piskliwie. - Jesteś takim palantem że nawet twoje ego się w szkole nie mieści trzeba wyburzyć ściany. - powiedziałam tym razem już normalnym głosem. Kiedy chciałam odejść pociągnął mnie do siebie. Nasze klatki piersiowe się stykały, twarze było niebezpiecznie blisko siebie. Patrzyłam w jego cudowne karmelowe tęczówki. - Kat! Uspokój się! - krzyczała moja pod świadomość. Stałam jak sparliżowana. W jego oczach widziałam...właściwe były przerażone. Przerażone? Wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam do klasy w której miałam mieć teraz lekcje. Do klasy weszłam równo z dzwonkiem:
- Dzień dobry.
- Witaj, ty pewnie jesteś...
- Kat - dokończyłam.
- Zajmijcie swoje miejsca! - krzyknęła do klasy. - To jest wasza nowa koleżanka, doszły mnie słuchy że Lola i Kat są kuzynkami. Może się przedstawisz?
- Jestem Kat i to powinno wystarczyć.
- Dobrze usiądź - analizowała wzrokiem klasę. - Za panem Bieberem.
Wskazała dłonią na.... O nie na Justina!! Gorzej być nie może! Usiadłam na miejscu zaczęłam się rozpakowywać. Kiedy skupiłam się na lekcji dostałam karteczkę
'Hej, więc masz na imię Kat. Podoba mi się.
Justin'  ' Na to wygląda, ale imię Justin nie jest w moim typie.'
To było kłamstwo. Imię Justin jest najpiękniejszym na świecie.
' Och... ja to zmienię'   ' Nie bądź taki pewny siebie'   ' Podobało ci się to na korytarzu , Shawty'  
 ' Dobra słuchaj. Ja nie jestem tobą zainteresowana. Dlaczego nie zaoszczędzisz sobie czasu i nie popiszesz z laską która na ciebie leci?'
' Bo ty na mnie lecisz ale jeszcze o tym nie wiesz ;)'  'Doprowadzasz mnie do furii. Dlaczego piszesz ze mną?'  ' Bo jesteś wyjątkowa'  Ogromny rumieniec pojawił się na mojej twarzy:
- Aww, Shawty rumienisz się - szepną Justin. Przecież on siedzi przede mną nie mógł tego zobaczyć.
- Bieber! O czym tak szepczesz z nową koleżanką.
- yyyy... ona tłumaczy mi zadanie bo nie rozumiem.
- Aha... Skoro tak to niech panna Liver usiądzie z tobą.
- Słucham?
- Skoro pan Bieber prosi o pomoc w nauce co rzadko się zdarza bo nie uczy się w ogóle, trzeba to wykorzystać.
Z niechęcią wykonałam polecenie nauczycielki. Justin cały czas zadziornie się uśmiechał. Wszystkie dziewczyny posyłały mi zazdrosne spojrzenia a najbardziej ... Lola? Lili nie kłamała mówiąc że każda dziewczyna na niego leci.
Moja przyjaciółka pokazywał mi że jest dobrze. Ale dla mnie nie mogło być gorzej.
Przez całą lekcje ten palant podawał mi jakieś karteczki. Wszystkie gniotłam i rzucałam w niego. Byłam wściekła. Kiedy lekcja się skończyła, wyszłam z klasy, czekając na Lili którą pani poprosiła o zostanie chwilę po dzwonku. Stałam tam i czekałam nagle moja kochana kuzynka przygniotła mnie do szafek.

*miasto w Kanadzie
*********************************************************************************
Mamy 4 rozdział jestem bardzo ciekawa jakie są wasze wrażenia. Dzisiaj trochę się zadziało miedzy Kat a Justinem :). Zastanawiam się nad informowaniem was o nowych rozdziałach jak na razie jest mało czytelników, ale chcę poznać waszą opinie. Jeszcze chciałam wam bardzo podziękować za ponad 1000  wyświetleń bloga. Dziękuję.
Komentuj to motywuje.