wtorek, 24 marca 2015

Rozdział 1

-Katherina pora na nas, zejdź na dół! - krzyknęła moja mama
-Już idę!- odkrzyknęłam biorąc swoją torbę i zamykając drzwi od mojego 'starego' pokoju. Zeszłam na dół, ale nikogo już nie było, westchnęłam i wyszłam z domu. Ruszyłam w kierunku samochodu rodziców, wsiadłam do auta, i czekałam jak ruszymy. Mama dała klucze od naszego 'starego' domu nowym właścicielom. Kiedy moja rodzicielka wsiadłam do samochodu, tata , ja ,moja młodsza siostra Cari i mama zapieliśmy pasy bezpieczeństwa i ruszyliśmy na lotnisko. Droga mijała cicho jak by każdy bał się tego co zastaniemy na miejscu a dokładnie w Stratford w Kandzie, ale ja się nie bałam bo wiedziałam że przeprowadzka z Anglii do Kandy to nowy początek mojego życia. Dotarliśmy na lotnisko po 15 minutach jazdy. Weszliśmy do środka i od razu usłyszeliśmy komunikat że nasz samolot wylatuje o 12:45 a jest dopiero 10:30. Ugh... nienawidzę lotnisk te samoloty które nie wiadomo w jaki sposób utrzymują się w powietrzu i ten duży tłok ludzi. Postanowiłam usiąść na krzesełku i napisać post na mojego bloga.
******************************************************************
Hej kochani! Dzisiaj pisze do was z nietypowego miejsca bo z lotniska w 'moim' mieście. Nie nie lecę na wakacje tylko się … przeprowadzam. Przeprowadzam się do mojego rodzinnego miasta bo do Stratford w Kandzie. Kiedy miałam 2 latka przeprowadziłam się z rodzicami do Liverpolu w Anglii i tam przeżyłam moje 15 lat, tam urodziła się moja młodsza siostra, tam miałam 'przyjaciółki' ale nie chcę o tym pisać. Chciałam wam napisać żebyście się nie martwili bo nadal będę prowadzić mojego bloga bo dzięki niemu mam komu się wygadać i dzięki niemu mam was oraz dzięki niemu poznałam jedną z najlepszych osób w moim życiu. Dobra nie będę się dużej rozpisywać bo zaraz ma samolot.
Buziaki i do następnego.
Kocham was Kat.
*******************************************************************
Tak się zasiedziałam że już była 12:30 czyli najwyższa pora iść do samolotu.
- Kochanie chodź już, Cari z tatą już na ciebie czekają. - powiedziała do mnie mama. Wstałam i poszłam za mamą w kierunku reszty rodziny i udaliśmy się w stronę wejścia do samolotu. Weszliśmy i zajeliśmy swoje miejsca. Siedzieliśmy dwójkami ja z Cari a mama z tatą za nami. Przed nami dłuuuuga podróż bo przecież z Europy do Ameryki jest DOŚĆ daleko. Cieszę się że się przeprowadzamy bo tam mamy większość rodziny. Lubię ich no oprócz jednej osoby która tam mieszka, kuzynka Lola. Jezuuuu jak ja jej nie lubię przynajmniej jak nas odwiedzała ze swoimi rodzicami w Anglii nie była typem człowieka który lubię, jest zarozumiałą tapeciarą czyli przeciwieństwo mnie. Ona ma blond włosy oczywiście nie naturalne a ja moje naturalne brązowe. Ona nakłada na siebie tone make up'u, a ja nakładam delikatne czarne kreski na oczy, przezroczysty błyszczyk na usta i korektor tam gdzie potrzebuje. Nie jesteśmy do siebie podobne i ja się z tego faktu bardzo ciesze bo nie chciała bym mieć z nią nic wspólnego no ale jesteśmy niestety rodziną i do tego dowiedziałam się też że będziemy razem chodzić do szkoły i do klasy!! To będzie najgorszy rok szkolny w moim życiu chociaż nie wiem, był gorszy ale nie lubię o tym myśleć, mówić, pisać i słuchać. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam sobie muzykę, trochę jej słuchałam ale od płynęłam do krainy snów. Obudziłam się bo ktoś zaczął mnie szturchać to była moja siostra - Kat, wstawaj wylądowaliśmy!
- Co?! Już ?!!
- No już, już teraz wstawaj bo musimy iść. Wstałam i wzięłam swoją torbę podręczną i udałam się do wyjścia samolotu przy którym już stali rodzice i siostra. Wyszliśmy i podążyliśmy po odbiór walizek. Odebraliśmy walizki i ruszyliśmy na postój taxi. Wsiedliśmy do jednej, tata podał kierowcy adres i ruszyliśmy. Jechaliśmy dość długo bo pół godziny ale to dobrze że mamy mieszkać daleko od lotniska bo nie będzie słychać samolotów. Wszyscy o czymś ze sobą rozmawiali przez całą drogę tylko nie ja. Ja myślałam jak to będzie. Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Tata zapłacił za usługę i udaliśmy się do naszego nowego domu. Dom był wow... nie do opisania. Weszliśmy do środka . - I jak podoba wam się podoba? - z zamyśleń wyrwał mnie głos mojej mamy
- Jest... jest... piękny. - wychrypiałam z łzami w oczach.
- Cudo! - krzyknęła Cari.
-Cieszę się że wam się podoba ale muszę was zmartwić …musicie opuścić dolne piętro i iść na górę zobaczyć swoje pokoje. Cari twój jest po prawo, Katherina twój jest po lewo a taty i moja sypialnia jest na wprost. - powiedziała z uśmiechem mama. Przytuliłam ją i tatę i potem wbiegłam po schodach do mojego pokoju. On jest boski! Miał jasno szare ściany i różowo - białe dodatki no po prostu ślicznie. Podłoga była z ciemnego drewna. Drzwi w lewej ścianie od wejść prowadziły do mojej własnej łazienki, w ścianie naprzeciwko łazienki były drzwi do ogromnej garderoby. Na naprzeciwko wejścia do pokoju przy ścianie stało wielkie łóżko po obu jego stronach były wielkie okna z których miałam widok na sąsiadów. Kiedy weszłam do garderoby po oglądać moje nowe ciuchy przypomniało mi się że miałam napisać do Justina kiedy dotrę na miejsce. Teraz zapewne spytacie kim jest dla mnie no więc Justina poznałam rok temu przez mojego bloga, wymieniliśmy się numerami telefonów i się zaprzyjaźniliśmy no może... zauroczyliśmy się nie mogę powiedzieć co do niego czuję bo się nigdy nie widzieliśmy i nie spotkaliśmy ale na pewno czuję coś więcej niż przyjaźń. Ale nie ty nic do niego nie możesz czuć ty go nawet nie znasz – mówiła moja podświadomość, niestety serce mówiło coś innego ugh... Nie wiem nawet jak on ma na nazwisko nie wiem w jakim mieście mieszka nie wiem do jakiej szkoły chodzi wiem że ma 18 lat a tez za niedługo będę mieć osiemnastkę. On o mnie wie tyle ile ja o nim.

do Justina:
Jestem już w Kanadzie :)

od Justin:
To się ciesze . A tak poza tym to … nie ja przypadkiem jestem tą jedną z najlepszych osób w twoim życiu która poznałaś dzięki blogu? Bo coś dzisiaj pisałaś …

do Justin:
No może , może ale nie schlebiaj sobie ;)

od Justin:
Hah no już dobra ale i tak wiem że to ja jestem tą osobą <3

Jezu czy właśnie Justin wysłał mi serduszko?! No nie wierzę ! Moja cała twarz zrobiła się czerwona. Dobra opanuj się Kat!
do Justin:
Ja lecę się rozpakować, dobranoc

od Justin:
Dobranoc

Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam po walizkę która była w salonie na dole.
Zeszłam na dół i od razu rzuciłam się na szyję mojej rodzicielki która stała właśnie w kuchni. Uśmiechnęła się i pocałował mnie w czoło. Wzięłam walizkę i z powrotem udałam się do swojego pokoju rozpakowałam się i położyłam na moim dużym łóżku, sprawdziłam na komórce godzinę 04:23 tak późno? Odłożyłam telefon i usnęłam. 

*********************************************************************************
I jak wrażenia po pierwszym rozdziale mam nadzieję że wam się spodobał na razie taka sielanka ale później rozpocznie się akcja.

4 komentarze: